Hau, to ja!
Kuba wrócił ze szkoły w świetnym humorze! Rzucił plecak, przegryzł coś w biegu, wszystkie obowiązki zrzucił na Paulinę i już biegliśmy na łąkę za kościołem. Tam dołączył do rozgrywających mecz, a ja zająłem się swoimi sprawami. Nie jestem przecież męczącym szczeniakiem, który przeszkadza graczom. W czasie przerwy chłopcy życzliwie rzucali mi kamienie, wykazując pełne zrozumienie dla moich psich potrzeb. Lecz chociaż ich rzuty były dalekie, to całą uwagę skupili na dyskusji. Usiadłem. Przekrzywiłem łeb, bo to pomaga w słuchaniu. Chodzi o mecz Polska- Portugalia! Wojtek marudzi, że przegramy, stąd nerwy i kłótnia. W domu dowiedziałem się, że Kuba z Panem jadą kibicować! A ja? Przecież potrafię się zachować na boisku! Najdziwniejsze, że wieczorem Paulina zasiadła przed telewizorem i szukała naszych tatę i brata na ekranie! A ja widziałem, jak wsiadali do samochodu. Jechali do Chorzowa. Nikt z nich do telewizora nie wchodził. Zresztą, nie zmieścilibysię. Paulina jest jeszcze bardzo dziecinna. Muszę się nią opiekować. Cześć. Tobi.