Moja rodzina dzisiaj szaleje! Kręcą się jak w ukropie! Rano pobiegli do kościoła i na zwiedzanie gliwickiego portu. Ledwie się ułożyłem u Jadzi, którą miałem pilnować, a już wrócili i marsz do samochodu! Myślałem, że jedziemy do babci, ale podróż trwała dłużej. Ujrzałem za oknem niezbyt piękne miejskie okolice, więc zasnąłem. Wysiedliśmy w Chropaczowie przed starą kamienicą z czerwonej cegły. W nos uderzyło mnie tyle ciekawych zapachów, że miałem ochotę sikać na każdym piętrze, gdy wspinaliśmy się na poddasze. Powitała nas pulchna i wesoła ciocia, więc zacząłem piszczeć z radości. Jej siostra nie może chodzić, dlatego wykonałem popisowe skoki i biegi w kółko. Uradowane ciocie były dla mnie bardzo hojne i rzucały kawałki ciasta, a Pan musiał się całą siłą woli powstrzymywać, by im tego nie zabronić i nie wygłosić nauki o tym, że nie wolno karmić psa przy stole. Ale numer! Cześć, Tobi.