Hau, Internauci!
Kuba rano wziął rower i tak mnie przegonił po miedzach, że zziajany powlokłem się do Jadzi. Padłem w nogach jej tapczanu i walczyłem ze snem. Wiem, że miałem jej pilnować, gdyż wszyscy domownicy poszli zwiedzać miasto w ramach Dni Dziedzictwa Kulturowego. Niestety, potrzeba snu była silniejsza, a cisza i ciepło dodatkowo osłabiały moją czujność. Śniło mi się, że walczę z kotami, które chcą się dostać do pokoju chorej Jadzi. Tak z nimi walczyłem, że szczekaniem sam siebie obudziłem! Dziewczynka śmiała się serdecznie. "Tobi, jak ty przebierałeś łapkami, szczerzyłeś zębiska!" Liznąłem ją w ramach przeprosin i ułożyłem na plechach, wystawiając brzuch i łapy. Jadzia znowu w śmiech, bo komicznie wyglądałem. A potem przyszli jej rodzice i okazało się, że goraczki już nie ma. Wiem, że to dobry wpływ śmiechu, więc pędzę do ogrodu i pośmieję się z Funi, a co! Wasz Tobi.