Trochę niepewnie zszedłem dzisiaj za panią Marią do ogrodu. Może znowu oberwę za chęć pomagania? Lecz tym razem usłyszałem, że mam pilnować obejścia, bo pani się spieszy. Poszczekałem więc ostro na nielicznych przechodniów i przegnałem dwa koty, które próbowały dostać się na nasz teren. Następnie wykopałem jeden ukryty węgielek i pilnowałem, by go Funia nie widziała! W tym czasie pani Maria nerwowo kopała, grabiła, zmiatała i narzekała, że nikt nie ma czasu, że ogród zaniedbany, że się wczoraj wstydziła przed ludźmi idącymi na nabożeństwo fatimskie, bo u nas jest brzydko! Paulina wpadła nagle, ale nie wzięła mnie na spacer, bo się spieszyła na angielski. Liczyłem na Kubę oraz pozostałe dzieci, ale nic z tego. Wszyscy pobiegli na przeróżne zajęcia. Nawet moja Pani ledwie się przywitała i zaraz wołała: "Później, Tobi, wyjdziemy, teraz spieszę się z obiadem!". Usiadłem więc sobie na scieżce, słońce mnie pięknie grzało i myślałem, że dobrze być psem! Cześć. Tobi.