Hau, hau!
Opuścili mnie! Zostawili! Wyjechali beze mnie! Słyszałem o cioci, o dzieciach i o czyjejś alergii. Wiem, co to jest, bo przeciez mam alergię na koty. Chociaż starą Funię już toleruję i zauważyłem nawet u niej kilka zalet. Przed wyjazdem Paulina, troche smutna, zaprowadziła mnie do Hani i Małgosi. Obie jeszcze spały, więc ułożyłem się w nogach jednej z sióstr i czuwałem. Gdy tylko Hania zaczęła się wiercić, rzuciłem się na nią z piskiem, liżąc czule po policzkach. Ona w krzyk, a ja dałem całe przedstawienie z szarpaniem pantofli, warczeniem, skokami po pokoju. Małgosia nakryła głowę kołdrą zamiast podziwiać i klaskać. Ogólnie nie narzekam, to była ciekawa sobota, gdyż dziewczyny zabrały mnie na działkę jednego z kolegów. Było tam dużo osób, wciąz ktoś dochodził i cały czas rozmwiali o swoim liceum. Usłyszałem tyle niezwykłych historii o szkole i nauczycielach, że już się nie będę buntował, tylko spokojnie wędrował do pani Marii. Przestało mi zależeć na szkole. Dom i ogród są świetne! Zapewniam Was, Tobi.