Był angielskim żeglarzem. Chciał przepłynąć północną drogą do Azji przez Biegun Północny. Na początku XVII wieku dopłynął na odległość 577 mil od bieguna. Dalej był tylko lód. Płynąć się nie dało, więc zawrócił. Następnego roku ponowił próbę, ale znów zatrzymał go lód. Za trzecim razem, gdy spotkało go to samo, pożeglował na wschód i dotarł do brzegów Ameryki Północnej. Tam spędził cztery miesiące. Badając wybrzeże, odkrył między innymi Manhattan. Ponieważ pracował dla Holenderskiej Wschodnioindyjskiej Kompanii Handlowej, Holendrzy na tych terenach założyli kolonię, zwaną Nowym Amsterdamem.
Kiedy Hudson wrócił do Anglii, wsadzono go do więzienia za pływanie pod cudzą banderą. Jednak już w następnym roku mógł dowodzić kolejną ekspedycją. Tym razem angielską. Północną drogą przepłynął do Ameryki, do zatoki nazwanej później jego imieniem. Następne miesiące spędził na badaniu jej wschodnich wybrzeży. Zima uwięziła statek w lodach i dopiero wiosną mógł kontynuować badania. Załoga jednak chciała wracać do domu. Buntownicy wsadzili Hudsona, jego syna i kilku wiernych mu marynarzy do małej łódki, a sami wrócili do domu, gdzie czekał na nich... stryczek. Taka była kara za bunt na pokładzie. O Hudsonie słuch zaginął.