Od dawna zastanawiam się, jak odróżnić grzech ciężki od grzechu lekkiego?
Drogi Łukaszu.
Ile musiałbyś stracić włosów, żebyś był łysy? Bo jeśli komuś zostały na głowie cztery włosy, z pewnością jest łysy. Ale czy jest łysy człowiek, który ma trzy tysiące osiemset dwadzieścia trzy włosy? Nie wiadomo, prawda?
Nikt nie liczy włosów, żeby stwierdzić istnienie łysiny. To się ocenia „na oko”. Po prostu spojrzysz i myślisz: „łysy”. Czasem trudniej to stwierdzić właścicielowi łysiny niż komuś innemu. Pewnie widziałeś panów, którzy rozpaczliwie próbują ukryć ubytek włosów i hodują je na boku głowy, żeby potem przerzucić na drugą stronę. Wydaje im się, że wtedy nie są łysi, choć wszyscy widzą, że są nie tylko łysi, ale jeszcze śmieszni.
Podobnie jest z grzechem. Często też nie wiadomo, gdzie jest granica między grzechem lekkim a ciężkim. Wiadomo, że obgryzanie paznokci ciężkim grzechem nie jest, ale zabicie człowieka owszem – i to też łatwo ocenić „na oko”. Tylko że między obgryzaniem paznokci a zabójstwem jest wiele innych grzechów i im bliżej „stanów średnich”, tym trudniej powiedzieć, czy to już grzech ciężki, czy jeszcze lekki. W dodatku człowiek nie lubi przyznawać się do grzechu jeszcze bardziej niż łysy do łysiny. Dlatego ludzie szukają dla siebie usprawiedliwień. Całkiem jak ten człowiek, który maskuje pustą przestrzeń na szczycie głowy. Wtedy też inni ludzie widzą lepiej, że to, co sprawca nazywa drobiazgiem, wcale takim drobiazgiem nie jest. Najlepiej takie rzeczy widzi spowiednik, bo patrzy na twoje grzechy z zewnątrz. Dlatego bywa i tak, że w spowiedzi człowiek dowie się o sobie więcej niż gdziekolwiek indziej. A co ważniejsze, dowie się, że ma przestać udawać niewiniątko, bo to zaszkodzi tylko jemu samemu.
Wiem, że chciałbyś otrzymać konkretną odpowiedź, który grzech trzeba wyznać w spowiedzi, a który nie. Otóż jest taka zasada: grzech ciężki jest wtedy, gdy został popełniony świadomie, dobrowolnie i w poważnej materii. Tylko że to i tak nie da ci pełnej jasności, bo choćby z tą „poważną materią” będziesz miał kłopot jak przy łysinie. Lepiej więc nie rozważać, czy coś jest grzechem lekkim, czy ciężkim, tylko po prostu wyznać grzechy, które ci leżą na sumieniu. Wszystkie. Bez „zaczesywania” i zgrywania lepszego niż jesteś. Tylko tak dowiedziesz, że żałujesz grzechu, a nie tego, że się musisz spowiadać. Jeśli nie będziesz się usprawiedliwiał i rozgrzeszał, dasz szansę Panu Jezusowi, żeby to On cię rozgrzeszył i usprawiedliwił.