Reportaże o gimnazjach, o tym, co się tam niekiedy dzieje przerastają moje wyobrażenia.
Nie wiem, jakim cudem udało mi się przeżyć i zachować samego siebie...może to dzięki paru osobom. Gdy teraz czasami bywam w moim byłym gimnazjum, to czuję się jakoś nieswojo, dziwnie...A przecież to moja była szkoła i powinienem ją witać z entuzjazmem. Mimo złych zdarzeń, były też te dobre...ale które przeważały, trudno mi ocenić... Najlepszym inajbezpieczniejszym miejscem była dla mnie biblioteka, gdzie odbywały się spotkania Kółka Poetyckiego...Ale sądząc z tego, co teraz widzę, czytam i słyszę to ja przeżyłem prawie złote lata. W moich czasach takiego przegięcia nie było. Prawie wszystkie wybryki miały raczej status psót. Co się dzieje z tymi gimnazjalistami? Uważam, że każdy nauczyciel, uczeń, rodzic powinien zacząć od siebie.Należy rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać.
Martinez
Napisz:
maly@goscniedzielny.pl