nasze media Mały Gość 12/2024
dodane 17.02.2009 16:08

Nastawiam się na słuchanie

Rozmowa ze Stanisławą Iżyk-Dekowską, liderką wspólnoty „Dom Zwycięstwa”, założycielką stowarzyszenia „Pro-misja”, które zajmuje się ewangelizacją w Polsce i w innych krajach.

Kiedy zaczęła Pani pościć?

Stanisława Iżyk-Dekowska: – W dzieciństwie byłam przyzwyczajona do zachowywania postów przepisanych przez Kościół, czyli w każdy piątek, w Popielec, w Wielki Piątek i w Wigilię Bożego Narodzenia. Ale dopiero w dorosłym życiu zrozumiałam, że post ma ogromną moc.

To znaczy, że pościć można w konkretnej sprawie?

– Prawie 30 lat temu, podczas stanu wojennego, aresztowano mojego męża. W ciągu miesiąca miała odbyć się rozprawa sądowa. Wtedy pierwszy raz poważnie pomyślałam o poście. Oczywiście znałam z Ewangelii czterdziestodniowy post Jezusa na pustyni, ale nigdy nie myślałam, że to mogłoby się odnosić do mojego życia. Przed rozprawą w sądzie przyszła mi do głowy myśl, żeby powstrzymać się od jedzenia. Postanowiłam przez trzy dni nic nie jeść, tylko pić. Do dziś nie potrafię wyjaśnić, skąd wziął się ten pomysł. Nie wiem. Myślę, że od Ducha Świętego.

Co na to rodzina?

– Moi bliscy i znajomi załamywali ręce. Mówili, że jestem nierozsądna, że powinnam być w dobrej kondycji, bo czeka mnie rozprawa. Ale miałam takie wewnętrzne przekonanie, że robię dobrze, byłam spokojna. Ku mojemu zaskoczeniu, dobrze się czułam. Po trzech dniach poszłam do sądu i okazało się, że mojego męża uniewinniono.

Czy potem pościła Pani jeszcze kiedyś w taki sposób?

– Po studiach podyplomowych musiałam rozstać się z lubelską wspólnotą i wróciłam do Torunia. Czułam się trochę osamotniona i nie wiedziałam do końca, czego Bóg ode mnie oczekuje. I znowu przyszła mi do głowy myśl, żeby do mojej codziennej modlitwy dołączyć post. W każdy piątek nic nie jadłam, tylko piłam. Po upływie roku w parafii, gdzie zamieszkałam, powstała wspólnota „Dom Zwycięstwa”, a później Stowarzyszenie „Pro-misja”. Od tego czasu, a minęło ponad dwadzieścia lat, cztery razy pościłam przez czterdzieści dni.

Przez czterdzieści dni nic Pani nie jadła?

– Nic nie jadłam, tylko piłam.

Ale to chyba bardzo trudne?

– Najtrudniejsza jest decyzja, to znaczy czas między pojawieniem się myśli, że może warto podjąć post, a pierwszym dniem postu. To prawdziwa walka duchowa. Kiedy już się zdecyduję, to u mnie właściwie kończą się trudności. To niewiarygodne, ale myślę, że to jest wsparcie od Boga. Staram się też sama tworzyć wokół siebie klimat sprzyjający poszczeniu: nie oglądam telewizji, nie słucham muzyki. Nastawiam się na słuchanie Boga. Oczywiście nie odcinam się zupełnie od codziennego życia. Najczęściej normalnie pracuję i wypełniam wszystkie obowiązki.

Dlaczego narzuca Pani sobie taki post?

– Jestem liderem wspólnoty i bardzo potrzebuję Bożego prowadzenia. Nie mogę stać na czele jak ślepiec.

Post jest chyba trochę nie na nasze czasy...

– Rzeczywiście, coraz rzadziej praktykuje się post, nawet w piątki. Dziś ludzie chętnie decydują się na głodówki z różnych powodów. Najczęściej z powodów leczniczych – mówi się, że głodówka oczyszcza organizm albo z powodów politycznych. Jeśli post jest traktowany tylko jako głodówka, jest pozbawiony swej mocy duchowej.

To kiedy post ma sens?

– Żeby post miał sens, ważne są motywacje i bardzo ważna jest modlitwa. Bez tego post nie ma sensu. Poszcząc, nie jesteśmy lepsi od innych.

Co daje post?

– Post pomaga skupić się na Bogu. Za każdym razem, gdy pościłam, miałam konkretną intencję. Chodziło mi o to, żeby Bóg złamał jakąś grzeszną cechę mojego charakteru albo żeby przełamać jakieś trudności w naszej wspólnocie, żeby mieć większą wrażliwość na to, co Bóg do mnie mówi, żeby lepiej słyszeć głos Boży w moim życiu.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..