Staram się być dobra, ale mnóstwo we mnie do naprawienia. Nie potrafię walczyć o wiarę, grzeszę, nie poprawiam się. Kocham ludzi, chcę pomagac, ale jednocześnie obawiam się ich. Mam myśli o powołaniu, ale czy dam radę? Gimnazjalistka
Te sprzeczności, które Tobą szarpią to objawy dorastania. Im ktoś jest mądrzejszy, tym więcej ma takich własnie dylematów. Nie szkodzi, że widzisz w sobie sprzeczności. Każdy ma w sobie pierwiastek dobra i zła. Chodzi o to, by jeden eliminowac, a drugi rozbuddzać. Niektórzy mają dobroć we krwi. Nie jest ich dużo, ale są radością świata, a szczególnie otoczenia.
Poza tym czasami pewne rzeczy widzimy inaczej zależnie od nastroju, zależnie od chwili. To jak obrazy impresjonistów- Monet malował wciąż ten sam mostek, a na każdym obrazie widzimy coś innego. Do tego jako dziewczyna masz szczególne prawo do zmiennych nastrojów. Tego nie zmienisz, nie wyeliminujesz. Gdy jesteś radosna, to dziękuj Bogu, gdy smutna, opowiedz o tym....Oddaj Panu Bogu swoje wątpliwości, to bardzo pomaga....
Módl sie o rozpoznanie powołania. Obserwuj siebie, swoje myśli. Masz czas przynajmniej do matury, chociaż jeszcze lepiej wstąpić do zakonu po studiach, wtedy się jest pewniejszym!
Więcej listów: