Marcin Oszczyk
Pojedynek rycerzy
Był wieczór, słońce kryło się już za czubkami drzew w lesie. Ptaki leciały do gniazd, śpiewając ostatnią tego dnia pieśń. Siedział na koniu. Naprzeciw rycerza. On też był rycerzem. Honorowym, mądrym i szlachetnym. Każdy rycerz taki był. Tamten też. Więc czemu walczą? Słońce świeciło. Odbijało się od ich wypolerowanych zbroi. Świeciło na wszystkich - dobrych i złych. Czy to dobrze?
- Księżna Eliza jest najpiękniejszą z wszystkich dam. Zgódź się lub nazwij mnie kłamcą!
Najchętniej zgodziłby się i odszedł. Niestety. Chusta, którą trzymał przypiętą u boku siodła, z całą pewnością nie należała do księżnej Elizy.
Rycerz. Tyle lat czekał, by nim zostać. Ile lat poświęcił. Ile wysiłku włożył. By być kimś znaczącym. By móc nosić pas i ostrogi. Jakie to wszystko wydawało się wtedy piękne. Jakie szlachetne. Uczty, bale, dama serca. Udział w wojnach. Przeciwko innym rycerzom. Bo oni byli źli. Dlaczego? W czym byli gorsi od niego? Zabijając ich, czuł się, jakby zabijał siebie samego. A potem znowu uczty i bale. Z powodu zwycięstwa.
Ciekawe, czy jego rodzice są dumni. Ich syn jako rycerz. Szlachetny i uczciwy. Walczy w obronie państwa i ojczyzny. Uczestniczy w turniejach. Potem idzie na ucztę, a potem znowu do boju. Z wrogiem. Albo tak jak teraz. Z rodakiem. Ponieważ ma inną damę. O świecie! Ludzie, ludzie tacy jak on giną za to, że chusteczka nie należy do tej samej, że jest innego koloru. Że wśród tysięcy kobiet nie wybrali tej samej, co ten drugi. A wygrany? Też polegnie.
Śmierć. Śmierć kroczy za rycerzami. Zamiata to, co oni zostawiają, aby w końcu, kiedy tamci się zatrzymają, wziąć także ich. Wtedy, kiedy najmniej się spodziewają.
Śmierć siedzi na dębie i patrzy. Jeden na białym koniu, drugi na brązowym. Jeden w czerwieni, drugi w błękicie. Orzeł czy reszka? Którego dzisiaj weźmie? A którego potem? Bo w końcu i tak weźmie obydwu. To tylko kwestia czasu.
Ciekawe, czy jego rodzice są dumni? Oby nie, bo nie ma powodów do dumy. Są powody do smutku. Ich syn jako rycerz. Szlachetny i uczciwy. Walczy z innymi rycerzami. Szlachetnymi i uczciwymi. A ten drugi też ma rodzinę. Nie lepiej się nią zająć? Po co walczyć? To walka niepotrzebna. Nie powie tego, niestety.
- Kłamco, księżna Eliza nie jest najpiękniejsza ze wszystkich!
- Na mój honor! Nie wyjdziesz stąd żywy! Wyciągnij miecz!
Wyciągnął. Spojrzał na przeciwnika. Niedługo śmierć pójdzie pozamiatać. Już schodzi z dębu.
Ścisnęli w dłoniach wodze, pędzą na siebie. Dwóch rycerzy. Szlachetnych i prawych.
Nie widzi już nic. Jest ciemno. Śmierć podchodzi.
Bo chusteczka była w innym kolorze.