Samochody Formuły 1 dopracowane są w każdym szczególe nie mniej niż rakiety kosmiczne.
Reguły, co może a co nie może znaleźć się „pod maską” bolidów F1, zajmują chyba grubą księgę. Określone jest wszystko. No, może prawie wszystko. I to „prawie” robi różnicę. Tuż przed startem w Grand Prix Australii (29 marzec – pierwszy wyścig sezonu 2009) w samochodzie BMW Sauber, w którym jeździ Robert Kubica, usunięto niewielkie „płetwy” w okolicy kokpitu. Podobno były nieprzepisowe. Ale to był dopiero początek. Zaledwie od kilku tygodni w samochodach F1 testowany jest tzw. KERS (Kinetic Energy Recovery Systems), czyli system pozwalający hamować rekuperacyjnie, czyli z odzyskaniem przynajmniej części energii hamowania. O co chodzi?
Hamowanie
… …to w zasadzie strata energii. A właściwie jej rozproszenie. Jadący samochód ma całkiem sporą energię kinetyczną. Tym większą, im szybciej się porusza. (Ekin = 1/2 mv2, gdzie m to masa obiektu a v to jego prędkość). Gdy pojazd musi zwolnić na zakręcie (v jest coraz mniejsze) albo z powodu jakiegoś zamieszania na jezdni (np. wypadku), jego energia kinetyczna zaczyna spadać. Ona oczywiście nie ginie, tylko zmienia swoją postać. W przypadku hamującego samochodu energia kinetyczna zamieniana jest głównie na energię cieplną. Mocno grzeją się systemy hamulcowe, nagrzewają się opony, ogrzewa się nawet nawierzchnia drogi. Niestety, energia cieplna z punktu widzenia kierowcy jest stracona. Nie da się jej z powrotem użyć. A gdyby energię hamowania zamienić na energię elektryczną i naładować nią akumulator? Prąd w samochodzie zawsze się przyda. W niektórych samochodach obok zwykłych silników spalinowych są montowane silniki elektryczne. Gdy „prądu z hamowania” jest wystarczająco dużo, silnik elektryczny włącza się automatycznie, a spalinowy wyłącza. W efekcie kierowca nawet nie wie, kiedy oszczędza paliwo. Ten system działa szczególnie dobrze właśnie wtedy, gdy samochód pali najwięcej, czyli podczas dynamicznej jazdy w mieście. Wracając jednak do bolidów F1. Od początku sezonu 2009 można w nich stosować systemy odzyskujące część energii z hamowania. Nie montuje się oczywiście drugiego, elektrycznego silnika, ale urządzenia, które przynajmniej na chwilę zmagazynują energię. KERS jest testowany także w bolidzie Kubicy. Testowany to dobre słowo, bo nie należy jeszcze do stałego wyposażenia samochodu. Z jednej strony pozwala zaoszczędzić na paliwie, czyli na czasie tankowania. Z drugiej strony urządzenie jest ciężkie, a to oznacza, że samochód nieco więcej spala. Całe zespoły mechaników każdej ze stajni wystawiającej swoje samochody sprawdzają więc, czy montowanie KERS rzeczywiście się opłaci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.