Siostra Blandina Paschalis Schlömertrapistka
Zwiedzający Manoppello pytają czasem: „A dlaczego On taki brzydki?”. Odpowiadam: „Wizerunek pokazuje, że piękna trzeba szukać głębiej”. Niektórych może On rozczarować, bo spodziewali się Kogoś przystojniejszego.
Żeby w tym skatowanym Obliczu zobaczyć piękno, potrzebna jest przemiana serca. Widzimy to, co mamy w sercu. Gdy poświęca się czas na siedzenie przed Welonem, to można spotkać żywą osobę. Naprawdę! Przebywasz z żywym człowiekiem!
Ja też na początku miałam wątpliwości, czułam ogromny niepokój, nie od razu zachwycił mnie ten Wizerunek. Mieszkałam wtedy w Niemczech w klauzurowym klasztorze. Znajomego zakonnika poprosiłam, by zrobił mi zdjęcia naturalnej wielkości: wizerunku z Manoppello i twarzy Jezusa odciśniętej na Całunie Turyńskim. Przysłał mi te odbitki, ale pomylił się: na opak położył negatyw i twarz z Manoppello wywołał odwróconą. Nijak nie pasowała do Całunu. Musiałam przystawić te fotkę do lustra i dopiero wtedy ujrzałam prawdziwą twarz Jezusa. Zauważyłam uderzające podobieństwo Oblicza na chuście z Manoppello z tym utrwalonym na Całunie Turyńskim! Zgadzały się nie tylko proporcje twarzy, ale i ślady zranień. Pamiętam świetnie tę chwilę. Moje serce ogarnął dziwny spokój.
Wierzę, że Welon z Manoppello jest chustą, którą położono na twarzy zmarłego Jezusa. Jego ciało opatulono całunem, a na twarz położono bisiorową chustę. Jestem przekonana, że tajemniczy obraz powstał w chwili zmartwychwstania. Dzięki promieniowaniu niewyjaśnionym przez naukę, na Całunie Turyńskim znalazł się wizerunek umęczonego Chrystusa a na welonie z Manoppello odbicie twarzy Zmartwychwstałego.
Nie przypuszczałam, że wyląduję w tym włoskim sanktuarium. Budowałam klasztor we wschodnich Niemczech a jednocześnie zaczęłam coraz częściej myśleć o Manoppello. Ludzie pisali: „Musisz tu przyjechać!”. – A z czego będziesz się utrzymywać? – zapytała przełożona. – Z malowania ikon – powiedziałam. – Jeśli Bóg znajdzie mi erem, pojadę. Ludzie z Manoppello znów napisali: „Mamy dla siostry dom”. – No, to jedź na kilkanaście dni, na próbę – zdecydowała przełożona. I pojechałam. To był skok na głęboką wodę. Jechałam do obcego kraju. Ale Ktoś mnie tu ciągnął. Zaufałam Bogu i ruszyłam w nieznane.
Wpatrując się w twarz z Manoppello czuję wielką dobroć. Czuję na sobie przenikliwe spojrzenie. Jezus ma oczy baranka. Nie ma w nich cienia oskarżenia. Są tacy, którzy nic nie widzą i niczego nie czują. Wychodzą zawiedzeni. By to zobaczyć, potrzebne są oczy wiary. Jakie oczy ma Jezus? To zależy od światła. Jego twarz każdego dnia jest inna. Czasami wyjeżdżając z Manoppello nie pamiętasz twarzy. Ale zostaje coś więcej: Spotkałeś żywego człowieka. To przeżyło w Manoppello tysięcy ludzi. – Jezus na nas patrzył – opowiadają wzruszeni.
«
‹
1
›
»
oceń artykuł