Chciała tylko swe spełniać marzenia,
bo i w mieście jej głosik chwalono:
przyznawano nagrody, dyplomy,
zaś po cichu karierę wróżono.
Gdy po wielu miesiącach męczarni
sukces wreszcie w swe ręce złapała,
nie wiedziała, że mnóstwo przykrości
jak sto krzyży nieść będzie musiała.
Uczyniono z niej wprawdzie idolkę,
z chęcią o niej pisano w gazetach,
lecz cóż tego, gdy w każdym numerze
rozprawiano o plotkach i bzdetach?
Wyśmiewano ją ciągle okrutnie,
zadawano psychiczne cierpienia,
wyszydzano nadzieje, poglądy,
negowano sens działań, istnienia.
Drukowano jej zdjęcia, by młodzież
miała kogo kulkami obrzucać.
Nikt nie raczył nieszczęsnej Melodienne
przestać dziwnych wybryków zarzucać.
Nazywano ją głupią lanserką,
jakby uczuć nieszczęsna nie miała,
zaś niejedna młodziutka dziewczyna
w Internecie z jej życia się śmiała.
Powstawały wciąż chore blogaski
w celu biednej Melodienne ranienia -
widząc notki, myślała artystka,
że dziś ludzkość ma serca z kamienia!
Wiele zbiorów przebrzydłych rysunków
można było odnaleźć gdzieś w sieci.
Każdy życzył jej końca kariery,
zaś najbardziej: podlotki i dzieci.
Tak więc po cóż się martwić o sławę,
Gdy jej sedno tkwi w sercach słuchaczy?
Jeśli każdy zna imię, a gardzi,
Popularność zbyt wiele nie znaczy.