"Historia współczesnej świętej Natalii"
Opowiem Wam dziwną historię,
Co miejsce swe miała na Kubie:
Opowieść o wielkiej dobroci,
Dziecięcym pomyśle i chlubie.
Opowieść o pewnym sekrecie,
O trosce i strasznym cierpieniu.
Słuchajcie o świętej współczesnej:
W zachwycie lub nawet w zdumieniu!
Natalia lat miała dwanaście,
Niezwykłą, zawziętą naturę.
Kochała naukę, dyskusje,
Ambitne gazety, kulturę.
Jej włosy w kolorze hebanu
Zdolności i siłę zdradzały,
Zaś oczy- chęć walki, działania,
Bo zawsze z uwagą patrzały.
Wspaniała to była dziewczynka,
Choć mało jest takich na świecie.
Nie straszne jej były kłopoty,
Złe słowa, ni śnieżne zamiecie.
Uparcie broniła swych racji,
Gdyż śmiałość domeną jej była,
Prościutka zasada: Pomagaj!
W jej sercu się dawno wyryła.
(Patronka jej żyła przed laty
W przepięknej, tureckiej krainie,
Lecz wiedzieć nie mogła, niestety,
Jak dziwnie jej życie przeminie:
Skazanym na śmierć pomagała,
Tym ludziom, co byli więzieni,
Tak strasznie i źle traktowani,
Przez groźnych strażników męczeni.
Choć fiaskiem skończyły się czyny,
Wciąż żyła w niej miłość do Boga:
Niesieniem pomocy ubogim
Życiowa jej stała się droga.
Gdy zmarła, czas jakiś upłynął
I świętą nazwana została.
Tak miejsce wśród Bożych Wybrańców
Przez miłość i dobroć dostała).
Pewnego więc razu Natalia
Dość dziwne spotkanie przeżyła,
Akurat, gdy w mieście rodzinnym
Jak dziecko na plaży zbłądziła.
Dotarła do mrocznej uliczki,
Lecz tam jej być samej nie dano:
Spotkała człowieka, co uciekł
Z więzienia, gdzieś tu, w Guantanamo.
Spytała go grzecznie o drogę,
Lecz on nic o Kubie nie wiedział.
I wtedy młodziutkiej dziewczynie
Historię swą złą opowiedział.
Nie widział przed sobą nadziei
I czuł, że dorwany zostanie,
Jak wtedy, gdy miało swe miejsce
To straszne, feralne porwanie.
Powodem był błąd nie najmniejszy:
Raz dał terrorystom pomysły!!
Cóż potem spotkało go w życiu?
Nie trudno jest wysnuć domysły
(Wszak nie jest oszustwem, że w miejscu
Tym dzieją się rzeczy straszliwe;
Miał prawo uważać, Nieszczęśnik,
Iż mszczą się nań siły złośliwe).
Wzruszyła się wielce dziewczynka,
Jej oczy błyszczały powagą.
Aż w końcu, zniszczywszy obawy,
Zechciała się zjednać z odwagą:
Dam panu dość dobre schronienie,
choć nie wiem, czy coś to pomoże.
W mym domu jest miejsca bez liku,
Więc mieszkać wraz ze mną pan może.
Niestety, o całym zdarzeniu
Nie mogę rzec ludziom z rodziny;