Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. (Syr 3,2-4)
Tomasz Zubilewicz
Prezenter prognozy pogody
W uroczystość Bożego Ciała uczestniczyłem w koncercie „Jednego Serca, Jednego Ducha” w Rzeszowie. Pod sceną – kilkanaście tysięcy ludzi. Poproszono mnie, żebym powiedział świadectwo. Pomyślałem, że opowiem o miłości. O tej miłości najbliżej mnie, rodzinnej. Mówiłem więc o kochanej żonie i o moich dzieciach: 15-letnim Łukaszu i 19-letniej Marcie. O tym, że czasem chciałbym na nie krzyknąć, zwrócić im uwagę w nerwach. Ale trzeba zawsze spokojnie i cierpliwie tłumaczyć – zapewniałem.
Minęły trzy dni. Wracałem z wyjazdu służbowego do Dukli. Zadzwoniła córka. – Tato... Wiesz... – usłyszałem w słuchawce telefonu. – Co? – spytałem. – No... chyba się domyślasz.... – ucięła. A ja zamarłem. No ładnie, ona przecież jeździła moim samochodem, który zostawiłem w Warszawie. Przed oczami miałem już rozbity pojazd stojący u blacharza. Zdenerwowałem się i zakończyłem rozmowę. Biłem się z myślami przez dwie godziny drogi powrotnej do domu. Chciałem zadzwonić do córki i nakrzyczeć na nią. Planowałem, że odbiorę jej kluczyki i prawo jazdy. I wtedy przypomniałem sobie, o czym mówiłem w Rzeszowie. W domu od razu spojrzałem na samochód. Okazało się: drobna usterka.
Dobrze, że nie zrobiłem żadnych głupich kroków, które popsułyby moje relacje z córką.
Myślę, że najlepiej wychowuje się dzieci przez przykład. Oczywiście, to nie musi od razu zaowocować. Ale po kilku miesiącach czy nawet latach dzieci docenią to, co zrobili dla nich rodzice. Czuję, że moje dzieci już to doceniają.
Szacunek dla rodziców nie zawsze jest łatwy. Ale zawsze jest słuszny.