Mam dla Ojca Świętego buty – powiedział pan Stanisław, a Jan Paweł II położył na nich rękę. Dał znak, że prezent przyjmuje.
Przed pierwszą pielgrzymką do Rzymu na kanonizację Maksymiliana Kolbe w 1982 roku Stanisław Żmija, szewc ze Stanisławia Dolnego zastanawiał się, co wziąć dla Papieża. – Przecież nie mogłem jechać z pustymi rękami do Kogoś takiego – mówi. Proboszcz powiedział, że wystarczy zapewnienie o modlitwie. A za chwilę dodał: „Przecież jesteś szewcem, zrób dla Papieża buty”.
fot. PAP/ JACEK BEDNARCZYK
Pomidor zamiast wiśni
W latach młodości Karola Wojtyły modne były kamaszki. To takie wysokie buty sięgające za kostkę. Zamiast sznurówek miały gumki z boku. Karol Wojtyła zawsze o takich marzył. – Ale jaki numer może nosić papież? – zastanawiał się pan Stanisław. Z pomocą przyszedł wikary z Zebrzydowic. W krakowskiej kurii znalazł stare mokasyny kardynała Wojtyły. Pan Stanisław obejrzał buty, zmierzył i zrobił formę na rozmiar 44. Duże, pomyślał. – Ojciec Święty nie jest przecież baletnicą – śmiał się ksiądz proboszcz. Sprawa była jasna – można robić buty. Tylko, z czego? W tamtych czasach o dobry kawałek skóry było bardzo trudno. A Jan Paweł II musi mieć przecież buty z najlepszego materiału. Znajomy garbarz obiecał, że zrobi, co może. Nie wiedział tylko, na jaki kolor zafarbować skórę. – Podobno Kardynał Wojtyła mówił coś o takich wiśniowych – przypomniał sobie pan Stanisław. – Tak zaczęliśmy tę skórę farbować, że wyszedł pomidor, a nie wiśnia – śmieje się szewc.
Z butami do Papieża
fot. EAST NEWS / AFP
Na pielgrzymkę do Watykanu wyjechały z Wadowic trzy autokary. Na granicy spotkali franciszkanów, współbraci zakonnych o. Maksymiliana Kolbego. Ojcowie wieźli ze sobą pocztę obozową. Nie mogła wpaść w ręce celników, którzy wszystko chcieli przeszukiwać. – Wzięliśmy więc te listy do siebie. Dostałem jedno zawiniątko. Włożyłem je do butów i przykryłem gazetami. Ryzyko było duże, ale udało się. W Watykanie znowu pojawił się problem. Jak wręczyć buty papieżowi? Przecież nie można tak po prostu podejść do Ojca Świętego i podać mu pary butów. Nie wypada i już. – Trzeba się poradzić Stasia – stwierdził proboszcz z Kalwarii Zebrzydowskiej. Jeszcze tego samego wieczoru spotkali się z papieskim sekretarzem, księdzem Stanisławem Dziwiszem, bo o nim mowa. – Ale ja tych butów Papieżowi nie dam – powiedział ksiądz sekretarz. – Zrobiłeś, przywiozłeś, to wręczysz je osobiście. – Kiedy Ojciec Święty podszedł do mnie, zupełnie nie wiedziałem co mówić – wspomina pan Stanisław. Papież pierwszy zaczął rozmowę. – Skąd przyjechałeś? – zapytał. – Ze Stanisławia pod Kalwarią Zebrzydowską. – O! To nie daleko od Wadowic, gdzie się urodziłem – ucieszył się Papież. Pan Stanisław prawie zapomniał o butach. – Mam dla Ojca Świętego buty – powiedział wreszcie. – Z mojego warsztatu – dodał. Jan Paweł II położył na nich rękę. Dał znak, że przyjmuje prezent.
Najlepszy szewc
Kolejne buty zrobił pan Stanisław Janowi Pawłowi II w 1991 roku, przy okazji pielgrzymki Papieża do Polski. Jan Paweł II poświęcał wtedy kościół św. Piotra w Wadowicach. Zbudowano go jako podziękowanie za uratowanie życia Ojca Świętego w zamachu z 1981 roku. Ksiądz Michał Piosek, który wtedy czuwał nad budową, poprosił pana Stanisława o kolejną parę butów. – Tamte są już prawie zdarte – tłumaczył ksiądz Michał. – Tylko w nich Papież chce chodzić. Trudno się dziwić, że kardynał Dziwisz mówi o panu Stanisławie: „Nasz najlepszy szewc” a w rodzinnej miejscowości nazywają go „papieskim szewcem”. Kiedy Papież przyjechał do Wadowic, dostał brązowe mokasyny i białe sandały. A pan Stanisław dostał od Ojca Świętego różaniec. Później były kolejne i kolejne pary butów. Ile w sumie było tych par? – pytam pana Stanisława. – Nie wiem – odpowiada szewc. – Nigdy nie liczyłem. Ale uzbierało się tego sporo – odparł.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.