Bunt Kozaków miał być łatwo zduszony. Okazało się, że największym wrogiem jest lekceważenie wroga.
W obozie wojennym hetmana wielkiego Mikołaja Potockiego było wesoło. Nikt nie widział powodu do zmartwień. Jakiś Chmielnicki podniósł bunt wśród Kozaków na Zaporożu, ale hetman wysłał przeciw niemu dywizję pod wodzą swojego syna Stefana. Zawodowe wojsko powinno było już się rozprawić z powstaniem. Czas jednak mijał, a dywizja nie wracała. „Już tam kasztelanic Stefan rozbił buntowników i teraz zabawia się polowaniem na Dzikich Polach” – śmiali się żołnierze przy kielichach. A kielichy krążyły gęsto, bo hetman Potocki, niestety, jak napisał o nim kronikarz, „więcej radził o kieliszku i szklanicach niżeli o dobru Rzeczypospolitej”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.