Noszą białe koszule, krawaty, czarne marynarki. Nawet obuwie i kolor skarpetek mają określony. Uczniowie The London Oratory School są umundurowani od stóp do głów.
Szkołę ponad sto lat temu założyli ojcowie oratorianie w londyńskiej dzielnicy Fulham. To jedna z najbardziej prestiżowych szkół w Wielkiej Brytanii. Na jedno miejsce przypada pięciu chętnych. Tu uczyły się między innymi dzieci byłego premiera, Tony’ego Blaira. – Uczyłem jego dwóch synów – przyznaje Wojciech Poza, od 14 lat nauczyciel chemii.
Dom w szkole
Szkoła jest otwarta dla wszystkich, jeśli tylko rodzice chcą wychować swoje dzieci po katolicku. The London Oratory School to katolicka i państwowa szkoła podstawowa i średnia. Łącznie uczy się w niej aż 1380 uczniów. Podstawówka jest tylko dla chłopców. Dopiero w średniej szkole uczą się też dziewczęta. Kandydaci po egzaminie wstępnym w zależności od swoich umiejętności, zostają zakwalifikowani do konkretnej grupy. Na przykład muzycznej czy sportowej. Szkoła jest podzielona na tak zwane domy – Podobnie jak w Harrym Potterze – wyjaśnia pan Wojtek. – Każdy uczeń jest przydzielony do jednego z domów. Domy noszą imiona męczenników angielskich. Na przykład Thomas Moore House, to Dom św. Tomasza Morusa. Domy rywalizują między sobą, ale i organizują wspólne akcje pomocy. Na przykład dla krajów Trzeciego Świata. Na czele domu stoi housemaster, czyli wychowawca. Pomagają mu starsi uczniowie, zwani school prefects. School prefecta można rozpoznać po granatowym krawacie. – Wzór krawata wskazuje, jakie funkcje pełnią uczniowie w szkole – wyjaśnia pan Wojtek.
Tylko nie białe skarpetki!
W The London Oratory School bardzo ważny jest wygląd ucznia. I to nie tylko jego strój. – Nie zdarzyło się, aby uczeń przyszedł bez mundurka – mówi pan Poza. Każdy detal jest ważny. Do spodni wkłada się czarne lub szare skarpetki. Za nic w świecie nie wolno włożyć białych, bo od razu trzeba się z tego tłumaczyć! Poza tym w szkole nie nosi się żadnej biżuterii. No i oczywiście włosy muszą być porządnie uczesane. – Jeśli ktoś ma włosy za długie, to znaczy takie, które opadają na kołnierz, housemaster odsyła delikwenta do domu. Na drugi dzień musi wrócić z włosami obciętymi. Ale jeśli włosy będą za krótkie, wtedy będzie musiał pracować w odosobnieniu póki mu nie odrosną – śmieje się pan Wojtek. Włosy „za krótkie”, to znaczy krótsze niż 4 milimetry. Spóźnialscy też nie mają taryfy ulgowej. Zajęcia w szkole zaczynają się o 9.00, ale uczniowie muszą już być w szkole dwadzieścia minut wcześniej. Tych, co przyjdą po 8.40 zapisuje school prefect stojący przy wejściu i następnego dnia spóźnialski musi przyjść już o 8.30.
Uczniowie to zaleta
Jeśli ktoś myśli, że uczniowie tej szkoły są terroryzowani, ten się myli. – Szkolna dyscyplina wychodzi im tylko na zdrowie – mówi z przekonaniem pan Wojciech. – Wszyscy szanują housemastera. Wiedzą, że zależy mu na każdym uczniu. Gdy podczas lekcji nauczyciel widzi, że uczeń ma kłopoty, od razu zgłasza to wychowawcy, a on stara się pomóc. Czasem kłopoty rodzinne powodują, że uczeń ma gorsze wyniki w szkole. Dlatego housemaster pomaga w takich sytuacjach – dodaje pan nauczyciel. Szkoła jest też znana z kilku chórów, orkiestr i teatru. Jeden z chórów The London Oratory School śpiewał do filmów „Władca Pierścieni” i „Harry Potter”. – Muzyka jest naszą siłą – mówi z dumą pan Wojciech – A gdy mnie pytają o największą zaletę tej szkoły, to mówię, że są nią uczniowie. Szanują szkołę i jej reguły. Mają w sobie dużo kultury, a jak coś przeskrobią, akceptują karę. Są szczęśliwi i chcą się uczyć.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.