Kiedy myślę o korzeniach mojego powołania misyjnego, wracam pamięcią do mojej parafii - o znakach jakich używa Pan, by powołać tych, których chce posłać...
Pamiętam sposób, w jaki nasz proboszcz prowadził grupę młodzieży i wprowadził nas w kontakt ze Słowem Bożym poprzez studiowanie go, modlenie się nim, a następnie zachęcając nas do postępowania zgodnie usłyszanym słowem.
Stopniowo moje powołanie do bycia katechetką przekształciło się w powołanie do poświęcenia mojego całego życia, by być świadkiem Bożej miłości na innym lądzie.
Nie znałam ani jednej misjonarki, a więc Pan użył czasopisma misyjnego, aby przyciągnąć mnie do tego Zgromadzenia Misyjnego. Cechą Sióstr Białych, która wówczas poruszyła mnie najbardziej była międzynarodowość i prowadzonych apostolatów. Lecz znalazło się tam również coś, co stało się przyczyną mojego zawahania się: wszystkie siostry na zdjęciu były w starszym wieku... i ponieważ nigdy wcześniej nie spotkałam misjonarki, zastanawiałam się, czy było tam dalej miejsce dla młodych ludzi. Odpowiedź przyszła poprzez artykuł, w którym była mowa o młodej osobie przygotowującej się do bycia misjonarką. Zdjęcie, przedstawiające ją, siedzącą na łóżku, sprawiło, że ta odległa rzeczywistość stała mi się w jakiś sposób bliższa.
Ostateczną zachętą do skontaktowania się ze Zgromadzeniem było zaproszenie do wzięcia udziału w młodzieżowych świętach paschalnych oraz- później- w letnim obozie w Centa{Północne Maroko}. Tam spotkałam pierwszą siostrę i zaraz poczułam, że jestem na dobrej drodze w moich poszukiwaniach.
Był to początek długiego procesu obustronnego poznawania się i namysłu{rozeznawanie}Niektóre sprawy, które wówczas odgrywały ważną rolę w podjęciu ostatecznej decyzji, były następujące: prostota stylu życia sióstr, ich strój{nie uniform}, wolność, jaką pozostawiono w poznawaniu innych zgromadzeń i ostatecznie możliwość podjęcia decyzji przed Panem poprzez połączone z kierownictwem duchowym rekolekcje, prowadzone przez Białe Siostry.