Duchowy przywódca Tybetańczyków, Dalajlama XIV oświadczył w czwartek, że zrezygnuje ze swojej politycznej roli w tybetańskim rządzie na uchodźstwie powierzając te uprawnienia wybieralnemu przedstawicielowi.
Przemawiając z okazji rocznicy powstania Tybetańczyków z 1959 roku przeciwko Chinom dalajlama oświadczył, iż "nadszedł czas, by przekazać moją formalną władzę wybieralnemu przywódcy".
Od dawna podkreślał on, że chce, by rząd na uchodźstwie, którego siedziba znajduje się w Dharamśali w Indiach, miał szersze uprawnienia i zapowiadał, że chce zrezygnować ze swojej roli politycznej. Jak podkreśla agencja Reutera, 76-letni Dalajlama XIV uważał, że częściowo odszedł już na polityczną emeryturę, a na czele rządu oficjalnie stał wybieralny premier.
"Już w latach 60. podkreślałem, że Tybetańczycy potrzebują przywódcy wybieranego w wolnych wyborach, któremu będą mogli powierzyć władzę - oświadczył w przemówieniu dalajlama. - Teraz nadszedł czas, by to zrealizować".
Duchowy przywódca Tybetańczyków, który opuścił Tybet po nieudanym powstaniu jest powszechnie szanowany przez Tybetańczyków, mimo podejmowanych przez Pekin prób zmniejszenia jego wpływów. Chiny uważają go za separatystę próbującego znieść ich kontrolę nad Tybetem. Sam dalajlama podkreśla, że chce wyłącznie szerszej autonomii dla Tybetańczyków.
W poniedziałek Pekin oświadczył, że dalajlama nie ma prawa wybierać swojego następcy i musi przestrzegać historycznej i religijnej tradycji reinkarnacji.
Tradycja buddyzmu tybetańskiego nakazuje rozpoznanie inkarnacji wielkich poprzedników w dzieciach narodzonych po ich śmierci. W ten sposób wybierani są najważniejsi lamowie.
Nie jest jasne, w jaki sposób 76-letni Dalajlama XIV, otoczony czcią przez Tybetańczyków, miałby wskazać swego sukcesora: czy miałby wyznaczyć go bezpośrednio sam dalajlama, czy zostałby wyłoniony w drodze wyborów. Dalajlama wspominał już parę lat temu, że odrodzi się poza Tybetem, jeśli nie będzie mu dany powrót tam za życia.
Chiny, które sprawują od 1951 roku władzę w Tybecie, w 2007 roku uznały, że wszystkie inkarnacje tzw. żywych Buddów, czyli ważniejszych lamów, muszą mieć zgodę chińskiego rządu. Tym samym państwo przyznało sobie prawo uznawania dostojników religijnych. Według chińskiej Państwowej Administracji Spraw Religijnych, która ogłosiła te przepisy, wcielenia żyjących Buddów bez aprobaty rządu lub wydziału ds. religii są nielegalne i nieważne. Przepisy te ponadto nakazują żywym Buddom "poszanowanie i ochronę zasady jedności państwa".
«
‹
1
›
»