Tor Silverstone okazał się pechowy dla Kubicy. Polak wycisnął na starcie wiele ze swojego Renault, ale nie dojechał do mety. Zawiodła technika, konkretnie półoś.
– Nie spodziewałem się, że będę szósty w kwalifikacjach – przyznał po sesji, w której z trudem awansował do finałowej dziesiątki. Przed wyścigiem nie spodziewał się także, że utrzyma to miejsce. – Brudna strona toru, za mną Ferrari… – mówił o polach startowych.
Kilkanaście minut później Polak jednak fantastycznie wystartował i już na pierwszej prostej zyskał dwie pozycje. Po chwili na poboczu znalazł się ruszający z pierwszego miejsca Sebastian Vettel, który zawalił start. – Dobraliśmy zbyt agresywne ustawienia i koła wpadły w poślizg – opowiadał Niemiec, potrącony jeszcze na prostej startowej przez Lewisa Hamiltona.
Kubica musiał bronić się przed atakami Alonso. Dawał sobie radę do chwili, gdy Hiszpan ściął jeden z zakrętów. Wyprzedził Polaka i natychmiast poskarżył się przez radio, że został wypchnięty poza tor. Sędziowie mieli inne zdanie – Alonso powinien od razu oddać wywalczoną w nieuczciwy sposób pozycję.
Gdyby tak zrobił, miałby szansę na punkty – chwilę później żółto-czarny Renault Kubicy zwolnił i żółwim tempem dotoczył się do alei serwisowej. Nie wytrzymała lewa półoś, przenosząca napęd z silnika na koło. Sędziowie wlepili Alonso karę przejazdu przez boksy, rujnując jego szanse na zdobycie punktów. – Akceptuję każdą decyzję, bo sędziowie mogą wszystko – mówił rozgoryczony Hiszpan, który nie pierwszy raz w tym sezonie ma pretensje do sposobu sędziowania w Formule 1. Tym razem nie miał racji.