W sobotę rusza Rajd Dakar.
Kierowcy i motocykliści nie spotkają tym razem na trasie wielbłąda ani zakrytego od stóp do głów Tuarega. Tym razem muszą uważać na lamy i kaktusy. Trasa wiedzie przez... Argentynę.
Po raz pierwszy Rajd Dakar rozgrywany zostanie w Ameryce Południowej. Zawody ze względu na zagrożenie atakami terrorystycznymi zostały przeniesione z Afryki na kontynent amerykański.
Samym zawodnikom może być jeszcze trudniej. Oprócz najbardziej suchej pustyni świata Atakamy, którą mają do przebycia, uczestnicy rajdu muszą pokonać andyjskie przełęcze na wysokości 4000 m.n.p.m. oraz pustkowia Patagonii.
A wszystko to w samym środku południowo-amerykańskiego, upalnego lata.
"To będzie sto procent Dakaru, a nawet więcej, bo takiego rajdu jeszcze nie było" - zapewnia Etienne Lavigne, dyrektor imprezy. "Duch Dakaru nie zginął. Będą pustkowia, biwaki, dramaty, będą pokonani i zwycięzcy. Każdy kto dojedzie do mety w Buenos Aires, będzie triumfatorem. A osiągnięcie mety w tych zawodach, to tak, jak zdobycie Mount Everestu".
Spośród kilkuset śmiałków, którzy co roku decydują się na przeżycie tej niezwykłej przygody, wielu nie dociera do mety.
Na liście zgłoszeniowej Dakaru znalazło się 530 załóg z 49 krajów: 230 motocyklistów, 188 samochodów, 82 ciężarówki oraz 30 quadów. W rajdzie bierze udział 11 Polaków.
Do mety zawodnicy mają dojechać 17 stycznia.
«
‹
1
›
»