Trzyletni Mikołaj wykorzystał nieuwagę taty, wymknął sie z domu i sam autobusem pojechał na lotnisko. Chciał... polecieć samolotem.
Na szczęście nic złego się mu nie stało, a policjanci odwieźli go do domu, którzy zauważyli go na lotnisku.
Mikołaj, bardzo rozmowny, opowiadał im o rodzicach i o samolotach, które już widział, bo mama pracuje niedaleko Okęcia.
Policjanci zabrali malucha do radiowozu i pojechali trasą autobusu, którym przybył Mikołaj.
Chłopak najpierw zauważył stojący na osiedlowym parkingu samochód taty, a później gromadę dorosłych, którzy głośno wykrzykiwali jego imię.
Wszystko skończyło się tylko na strachu.
Rodzice też nie będą mieli przez Mikołaja kłopotów z prawem. Tata był trzeźwy, ale przysnął, bo był po nocnej zmianie.
Mama natomiast, wychodząc do pracy, dobrze zamknęła drzwi.