Mieszkanka Syberii, 60-letnia lubi świeże powietrze, do tego stopnia, że sypia na dworze nawet przy... -30 stopni Celsjusza.
"Zawsze śpię w ogrodzie. Gdy jest -30 i mniej, zakładam na głowę chustę i przykrywam się kocem" - mówi Maria Diakowa.
Sąsiedzi się z niej śmieją. Nazywają ją bałwanem. Ale ten się śmieje, kto sie śmieje ostatni. Gdy zziębnięci sąsiedzi biegną do lekarza, Marii Diakowej nic nie jest.
Jej spanie w zimnie zaczęło się, gdy, jako młoda dziewczyna, często chorowała. Postanowiła się leczyć zimnem. Najpierw nie zamykała na noc okna i tylko przykrywała głowę kocem. Okazało się, że jej sposób działa i choroby zniknęły jak ręką odjąć.
W końcu Diakowa zaczęła chodzić po dworze w cienkiej bluzce, bez żadnego płaszcza. Początkowo zatrzymywali ją milicjanci, by sprawdzić, czy nikt jej nie napadł, ale szybko przywykli do jej stylu życia.
Diakowa od listopada śpi na dworze. I nie choruje.