Astronomowie zastanawiają się nad naturą niezwykłej, nie spotykanej dotąd erupcji fal radiowych, której odległe źródło wykryto w głębinach Wszechświata.
Przypuszcza się, że niezwykłe zjawisko może otworzyć nowe możliwości badań kolizji gwiezdnych bądź też ginących czarnych dziur. Jego źródło jest prawdopodobnie oddalone od Ziemi o ok. 3 mld lat świetlnych.
Rok świetlny to odległość pokonywana przez światło z szybkością 300 tys. km na sek. w ciągu ziemskiego roku, równa ok. 10 bilionom kilometrów.
"Ta erupcja pochodziła z odległej części wszechświata i mogła być wynikiem niezwykłego zdarzenia, takiego na przykład jak kolizja dwóch gwiazd neutronowych albo też śmiertelne tchnienie wyparowującej czarnej dziury" - powiedział profesor Duncan Lorimer z Uniwersytetu Zachodniej Wirginii i Krajowego Obserwatorium Radioastronomii.
Jak wynika z relacji Lorimera i jego kolegów zamieszczonej w miesięczniku "Science", nagłą erupcję radiową wykryto w trakcie przeglądania starej dokumentacji sporządzonej przy pomocy australijskiego radioteleskopu Parkes.
Wynika z niej, że olbrzymi wybuch trwał zaledwie 5 milisekund i najprawdopodobniej stanowił "odcisk palca" pojedyńczego, potężnego wydarzenia kosmicznego, na przykład wybuchu supernowej albo kolizji czarnych dziur.
"Ta eksplozja jest całkowicie nowym astronomicznym fenomenem" - stwierdził w oświadczeniu Matthew Bailes z Swinburne University w Australii.