Kiedy 21 lat temu w bloku 4 elektrowni atomowej w Czarnobylu doszło do awarii, a następnie wybuchu wodoru, rozpoczął się proces, którego skutki odczuwalne są do dziś.
26 kwietnia 1986 roku, godz. 1.23 czasu moskiewskiego (25 kwietnia, godz. 23.23 czasu polskiego) - po utracie przez personel elektrowni kontroli nad reaktorem numer 4 nastąpił w nim gwałtowny wzrost mocy, rozsadzenie systemu chłodzącego i rdzenia reaktora przez nagle uwolnioną parę oraz pożar grafitu.
Jak się ocenia, siła wybuchu była równoważna eksplozji tony trotylu.
W bloku reaktora wybuchł pożar i temperatura wewnątrz budynku osiągała tysiące stopni. Konstrukcja bloku energetycznego zaczęła się topić, stopieniu uległa też część rdzenia reaktora, w której zachodziła reakcja rozszczepienia atomów. Paliwo jądrowe stopiło się w jedną masę z resztkami instalacji. Ogromna metalowa płyta, przykrywająca rdzeń, w wyniku wybuchu uniosła się w górę i stanęła pionowo.
Cały budynek został poważnie uszkodzony i zachodziła obawa, że się zawali. Skutków takiego zawału nikt nie potrafił przewidzieć. Przypuszczano nawet, że zgniecenie gorącego paliwa wywoła reakcję łańcuchową i wybuch nuklearny o gigantycznej sile. Ponadto z miejsca pożaru wydostawał się dym, unosząc w powietrze pierwiastki promieniotwórcze. Chmura ta rozciągnęła się i opadła na znaczną część środkowej i wschodniej Europy oraz Skandynawii.
Na obrzeżach Czarnobyla zbudowano 10 lat temu pomnik, upamiętniający ludzi, którzy z narażeniem życia gasili pożar w elektrowni i zabezpieczali jej teren. Napis na jego podstawie głosi: „Tym, którzy uratowali świat”.
Każda z figur to przedstawiciel jednego z zawodów, biorących udział w akcji: strażak, naukowiec, milicjant itd. Nigdy nie ujawniono w pełni wiarygodnych danych, ilu z nich zginęło na skutek promieniowania.