Jeden z zasypanych w kopalni "Staszic" w Katowicach górników nie żyje. Los kolejnego jest wciąż nieznany. Trzej inni są pod opieką lekarzy. Zawalił się na nich sufit podziemnego chodnika. To druga tragedia na Śląsku w ciągu niespełna kilkunastu godzin. Wczoraj po południu górnik zginął w kopalni "Rydułtowy-Anna" w Rydułtowach.
Górnika wydobyto spod gruzu nieprzytomnego. Nie dawał oznak życia. Natychmiastowa akcja reanimacyjna nie dała jednak żadnego skutku. Zmarł pod ziemią.
Niebezpieczeństwo nie zagraża życiu trzech górników, których udało się już wywieźć na powierzchnię. Dwóch ma zmiażdżone nogi, trzeci - złamany palec u nogi.
Los piątego wciąż pozostaje nieznany. Jest pod gruzami. Ratownicy wciąż starają się do niego dotrzeć.
Chodnik zawalił się 720 metrów pod ziemią. Górnicy akurat rozcinali ścianę za pomocą kombajna górniczego, gdy zawalił się na nich sufit chodnika. Strefa zawału to co najmniej sześć metrów w pobliżu kombajnu.
W tym roku w polskich kopalniach zginęło już ośmiu górników.