Nic nie działa dobrze w bolidzie Roberta Kubicy
Przypadek, pech czy celowe działanie? Coraz trudniej wytłumaczyć to, co dzieje się z samochodami przygotowywanymi przez zespół BMW Sauber dla Roberta Kubicy. Podczas niedzielnego wyścigu o Grand Prix Malezji w bolidzie Polaka nawaliło prawie wszystko, co mogło nawalić.
Próbujący walczyć z przeciwnościami Kubica robił co mógł, ale z powodu usterek blokował koła, wypadał z zakrętów i jechał dużo wolniej, niż jest w stanie. Dysponujący najnowocześniejszym sprzętem inżynierowie wcale mu nie pomagali. Potrzebowali kilkudziesięciu okrążeń, by zorientować się, że Robert uszkodził przedni spoiler. Nie zareagowali też na milczące radio. Czyżby uznali, że Robert to milczek i nie ma im nic do przekazania? Brakowało tylko wybuchu silnika, który efektownie zakończyłby serię awarii nękających samochód Kubicy.
"Chciałbym jak najszybciej zapomnieć o tym wyścigu" - powiedział "Faktowi" Polak, który na metę dojechał na 18., ostatnim miejscu. Co innego myśli zachwycony 4. pozycją Nicka Heidfelda szef BMW Sauber, Mario Theissen. "To był kolejny udany dla nas występ. Jesteśmy w gronie czołowych zespołów, a Robert miał po prostu pecha. Umocniliśmy się na trzeciej pozycji w rywalizacji konstruktorów i oczekujemy z nadzieją wyścigu w Bahrajnie" - powiedział. "Fakt" także liczy, że w najbliższy weekend Kubica wreszcie dostanie pełnowartościowy samochód.