Specjalnie dla „Małego Gościa” najsławniejsza hiszpańska watykanistka Paloma Gomez Borrero.
MAŁY GOŚĆ: Pani naprawdę uczestniczyła we wszystkich pielgrzymkach Jana Pawła II?
PALOMA GOMEZ BORRERO: – Tak, we wszystkich zagranicznych. Dokładnie w 104. Byłam zawsze na pokładzie papieskiego samolotu, wśród dziennikarzy.
Zacznijmy jednak od początku. Pamięta Pani dzień 16 października 1978 roku?
– Oczywiście. Tego dnia nigdy nie zapomnę. Jako korespondentka telewizji hiszpańskiej byłam w Rzymie. Z dziennikarzami różnych krajów świata wypatrywaliśmy białego dymu, a kiedy już dym się pojawił, zastanawialiśmy się, kogo kardynałowie wybrali. Pamiętam, że stałam przed kamerą telewizyjną i jak najszybciej chciałam przekazać do studia w Madrycie nazwisko nowego Papieża. Kiedy kardynał Felice ogłosił nieznane mi nazwisko „Wojtyła”, przyszło mi do głowy, że to pewnie Afrykańczyk. I powiedziałam: „Wojtyła, to papież Murzyn, papież z Trzeciego Świata!”.
Tak Pani powiedziała do telewizji?
– Tak (śmiech). Na szczęście stał przy mnie dziennikarz z Polski i gdy usłyszał moje słowa, zaczął szeptać: „Papież jest Polakiem, Polakiem...”. Więc zaraz dodałam: „To papież ze Wschodu. Papież z milczącego Kościoła”. Jak się potem okazało, transmisja nie była na żywo, miała kilkunastosekundowe opóźnienie, dlatego w studiu zdążyli wyciąć nieprawdziwą informację o papieżu Murzynie.
Dlaczego Pani powiedziała, że papież pochodzi „z Kościoła milczącego”?
– Bo tak nazywaliśmy wtedy katolików, którzy żyli w krajach komunistycznych. Wiedzieliśmy, że to Kościół prześladowany i cierpiący.
Kiedy po raz pierwszy spotkała się Pani osobiście z Janem Pawłem II?
– Kilka dni później. Nowo wybrany papież przyjął na specjalnej audiencji wszystkich dziennikarzy, którzy pracowali przy Watykanie. Podszedł do nas i witał się z każdym. Zapytałam: „Ojciec Święty mówi po hiszpańsku?”. Odpowiedział: „Jeszcze nie, ale obiecałem kardynałom hiszpańskim, że się nauczę”. To była moja pierwsza rozmowa z papieżem.
I nauczył się Papież hiszpańskiego?
– Już podczas pierwszej pielgrzymki zagranicznej do Meksyku umiał czytać po hiszpańsku i dużo rozumiał. Potem było coraz lepiej. Podczas kolejnych pielgrzymek, często, gdy zadawałam mu pytanie po włosku, on odpowiadał po hiszpańsku.
Jan Paweł II spotykał się z ważnymi politykami na świecie. Ale spotykał się też z dziećmi...
– Tak, pamiętam dwa takie spotkania. Kiedyś Jan Paweł II odwiedził w szpitalu onkologicznym dzieci chore na raka. Była tam śliczna dziewczynka o jasnych włosach. Podeszła do papieża, usiadła obok niego i zapytała: „Jak masz na imię?”. Papież jej odpowiedział: „Ach, ja mam wiele imion. Nazywają mnie papież, Jan Paweł II, Ojciec Święty, Karol. A kiedy byłem małym chłopcem, nazywali mnie Lolek”. „A masz dzieci?” – zapytała dziewczynka. „Mam miliony, miliony dzieci, które kocham tak, jak kocham Ciebie” – odpowiedział Papież. „A czy te, które są chore, możesz uzdrowić?” Papież nic nie odpowiedział. Przytulił ją tylko mocno i na jej czole zrobił znak krzyża.
A drugie spotkanie?
– To było w Brazylii. Na zakończenie papieskiej pielgrzymki zaplanowano Mszę świętą. W specjalnym sektorze dla dziennikarzy, w pobliżu ołtarza, stała młoda Brazylijka z 3-letnią córeczką. Było około południa, a one czekały już od 4 rano. Kobieta bardzo chciała, żeby papież pobłogosławił jej dziecko. Chwilę przed rozpoczęciem Mszy podszedł do niej policjant i kazał opuścić sektor. Zanim odeszła, zostawiła mi dziecko prosząc, bym podała jej córkę Ojcu Świętemu do błogosławieństwa. Dzięki pomocy szefa Gwardii Szwajcarskiej, dziewczynka trafiła w ręce papieża. On pobłogosławił ją, uściskał i ucałował jej oczy. Wydawało mi się to dziwne. Od razu odprowadziłam dziecko do mamy, która z daleka widziała całą scenę i płakała ze szczęścia. A dziewczynka tuląc się do mamy, powiedziała: „Mamo, ale ten papież jest dobry!”. I dopiero wtedy zobaczyłam, że dziecko jest niewidome. Papież zobaczył to od razu, dlatego ucałował jej oczy.
Prawie każdy święty jest patronem kogoś albo czegoś. Czyim patronem powinien zostać bł. Jan Paweł II?
– Młodzieży. On zawsze wierzył w młodych. Z jednej strony był wobec nich bardzo wymagający. Z drugiej – Janowi Pawłowi II
zawsze podobało się to, co się podoba młodzieży: sport, góry, kajaki, śpiew, żarty. Z młodzieżą czuł się naprawdę młody. Dlatego dwa lata przed śmiercią, podczas spotkania z młodymi w Madrycie, mówił: „Jestem młodym 83-latkiem”.
Które spotkanie z młodzieżą podczas Światowych Dni było najpiękniejsze?
– Według mnie, najpiękniej było w Częstochowie w 1991 roku. Było to tuż po upadku komunizmu. Po raz pierwszy w spotkaniu z papieżem mogła uczestniczyć młodzież z Rosji. Przyjechało między innymi 150 żołnierzy Armii Czerwonej. Było wielu młodych, którzy nie słyszeli wcześniej o Bogu. Widziałam jak się modlili, dzielili jedzeniem. To było cudowne spotkanie, niezapomniane. Zupełnie inaczej było na przykład w Kanadzie.
Dlaczego?
– Kanada to bardzo bogaty kraj. Wydaje się, że tam nie ma żadnych problemów. A jednak młodym Kanadyjczykom czegoś brakuje. Chyba nigdzie na świecie nie widziałam tak smutnej młodzieży jak w Kanadzie. Wielu wpada w alkoholizm, uzależnia się od narkotyków, popełnia samobójstwa. Pamiętam, że podczas spotkania młodzi opowiadali papieżowi o swoich trudnościach i problemach. Pamiętam też piękne słowa papieża: „Wy, młodzi, jesteście w sercu Kościoła! Jesteście w sercu papieża! By uwierzyć w siebie, musicie uwierzyć w Chrystusa!”.
Czy Jan Paweł miał jakąś wadę?
– Może to nie wada, ale papież nieraz się denerwował. Raz zdenerwował się na mnie. Wracaliśmy z Australii, z bardzo trudnej pielgrzymki. Podróż samolotem trwała 25 godzin. Wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni. Podczas konferencji prasowej zapytałam: „Ojcze Święty, czy warto było organizować tak długą, męczącą i kosztowną podróż?”. Wtedy widziałam, że papież się zdenerwował. „Oczywiście, że warto! Bo Dobra Nowina o zbawieniu, którą głoszę, jest drogocenna jak krew Chrystusa!” – odpowiedział.
Spotykała się Pani z Janem Pawłem II jako dziennikarka. Czy miała Pani okazję spotkać się z nim prywatnie?
– Tak, to było związane ze ślubem mojego syna. Kiedy Jan Paweł II dowiedział się, że syn się ożenił, zaprosił całą moją rodzinę na Mszę świętą do swojej prywatnej kaplicy. Odprawił Mszę oczywiście po hiszpańsku. To był niezwykły prezent. Potem spotkał się z nami i każdemu podarował album o Jasnej Górze. A kiedy mojemu synowi urodziło się pierwsze dziecko, Ojciec Święty sam zażyczył sobie, że chce je ochrzcić w Kaplicy Sykstyńskiej. I tak też się stało.
Czego nauczyła się Pani od Jana Pawła II?
– Modlitwy. Papież stale był w kontakcie z Bogiem. Kiedyś uczestniczyłam w spotkanie Jana Pawła II z ambasadorami z Ameryki Łacińskiej. Kolejni ambasadorowie przemawiali, a papież siedział i słuchał. Nagle zobaczyłam, że on w dłoniach trzyma różaniec i przesuwa kolejne paciorki. Modlił się. Bardzo dyskretnie. Kiedy zorientował się, że widzę, co robi, mrugnął mi tylko okiem (śmiech). I… dalej modlił się, jakby nigdy nic. Modlitwa byłą dla Jana Pawła II czymś bardzo naturalnym.
Kiedy ostatni raz widziała Pani Jana Pawła II?
– Po jego śmierci. Dzięki sekretarzowi Jana Pawła II, arcybiskupowi Dziwiszowi, mogłam podejść do trumny papieża, zanim ją zamknięto. Osoby, bliskie Ojcu Świętemu (sekretarz, lekarz, siostra Tobiana) były bardzo spokojne. Chyba tylko dzięki temu nie płakałam. Pamiętam, że z jednej strony czułam, że jakoś tracę tego papieża, ale z drugiej wiedziałam, że zyskuję go w niebie. Przypomniałam sobie, że Jan Paweł II powiedział kiedyś, że chce być sprzątaczem świata, by czyścić drogi, którymi przychodzi pokój i miłość. I pomyślałam: „Ojcze Święty, teraz będziesz mógł czyścić ulice w niebie”.
Kim dla Pani jest Jan Paweł II?
– Jest Ojcem.