- Dam ci fantastyczne warunki pracy: umowa zlecenie, wypłata raz w roku - śmieje się ks. Mariusz Wrzesiński, sercanin i opiekun ministrantów w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa we Florynce w diecezji tarnowskiej.
Na taką umowę zgodziło się aż 93 chłopaków z 1,6 tys. parafian. Najmłodszy Janek jest z zerówki, a najstarszy Damian ma 25 lat. Służą w dwóch kościołach: we Florynce i na Wawrze w kościele Matki Bożej Szkaplerznej.
Feliks z 7 klasy najbardziej lubi czytać. – Najgorzej było za pierwszym razem, ale teraz już się nie stresuję – cieszy się. – I za pierwszym razem było dobrze – precyzuje. Feliks jest piątym chłopakiem w rodzinie, który poszedł służyć. – Wszyscy moi bracia służyli i wszyscy mamy imię na „f” – tłumaczy.
Hubert z 1 liceum podkreśla, że najważniejsza dla niego jest bliskość Boga i ołtarza. – Zawsze inaczej przeżywa się Mszę niż siedząc w ławkach – ocenia.
– Jak to się robi, że w tak małej parafii jest tak wiele ministrantów? – pytamy ks. Mariusza. – Trzeba być fajnym – śmieje się duszpasterz. – Nie wiem dlaczego tak się stało. Wiem tylko, że dziś do każdego trzeba podchodzić bardzo indywidualnie. Jak widzę jakichś chłopaków w kościele, to potem w szkole ich zagaduję. Bardzo dobrym momentem jest też kolęda. Zawsze mówię: dam ci fantastyczne warunki pracy: umowa zlecenie, wypłata raz w roku, po kolędzie – śmieje się ks. Mariusz.
– Prawdą jest też to, że oni sami nawzajem zachęcają się do służby. Mamy rodzeństwa, które służą. Młodszy brat patrzy na starszego i wstępuje do ministrantury. Zachęcają się też w klasie. Taki Bartek od 3 klasy próbował przekonać mamę, że chce zostać ministrantem. Teraz jest w klasie 7, pewnego dnia przychodzi do zakrystii i mówi, że chce zostać ministrantem. „Mama wreszcie się zgodziła, jak to zrobiłeś?” – zapytałem go. – On mówi: „Ostatnio ksiądz powiedział takie kazanie o ministrantach, że chociaż się wiercą to są najodważniejszymi ludźmi w kościele. Są najbliżej ołtarza i nie wstydzą się tego, nie wstydzą się Jezusa. Wróciłem do domu, wyjaśniłem mamie wszystko i jestem” – śmieje się ks. Mariusz. – W jednym tygodniu miał przyjęcie na ministranta, w międzyczasie kończył kurs lektorski i tydzień później był przyjęty na lektora. Niedawno zgłosił się też do nas chłopak z 6 klasy.
Cały artykuł w styczniowym "Małym Gościu".