nasze media Mały Gość 12/2024

Joanna Kojda

dodane 19.01.2024 14:58

Dziadek dał mi… aparat

Zabiera wałówkę, siada na kocyku i podziwia... Wschody i zachody słońca, niebieską godzinę, mgły i nieziemskie krajobrazy.

W ubiegłym roku Dominika Koszowska z Katowic zdobyła 41 nagród. Kilka głównych w konkursach międzynarodowych, 18 wyróżnień, a 28 razy jej zdjęcia znalazły się w ścisłym finale. Współpracuje z firmą Sony. Opowiada nam o swojej pasji, o pracy z telefonem.

W nagrodę Brazylia

Przygodę z fotografią zaczęła już jako małe dziecko. Wszystko za sprawą dziadka. – Mój dziadek rysował, malował, rzeźbił, uwielbiał też robić zdjęcia. I to właśnie on wprowadził mnie w tajniki fotografii – opowiada pani Dominika. – Po śmierci dziadka zapisałam się na zajęcia z fotografii. Przez dwa lata fotografowałam, siedziałam w ciemni i eksperymentowałam z powiększalnikiem. To był czas, gdy o fotografii cyfrowej nikt nawet nie pomyślał. Aparat, negatyw, wywoływacz, utrwalacz i powiększalnik – tak wtedy powstawało zdjęcie. Fotografowałam rosyjskim aparatem smiena, który należał do dziadka. Do dzisiaj pamiętam to uczucie, gdy na czystej, białej kartce papieru pojawiał się obraz. Z czasem Dominika zapomniała o fotografii. Wróciła do niej 20 lat później, gdy rozpoczęła studia na WSTI (Wyższa Szkoła Technologii Informatycznych) i Akademii Sztuk Pięknych. Zdjęcia smartfonem zaczęła robić całkiem przypadkowo. – Mój syn, zapalony piłkarz, przeczytał informację o konkursie „Zostań królem Foto-Strzelców”. Głównymi nagrodami były wyjazd na Mundial do Brazylii i flagowiec Sony Xperia Z2 – wspomina pani Dominika. – Na konkurs należało wykonać smartfonem reportaż siedmiu zdjęć na jeden z wybranych tematów. Zgodziłam się właściwie tylko dla świętego spokoju i by nie zawieść syna – przyznaje. – Wybrałam temat „Tydzień z życia piłkarza” i przez 7 dni telefonem komórkowym rejestrowałam poczynania syna. Finał był taki, że... polecieliśmy razem do Brazylii na Mistrzostwa Świata i na stadionie w Kurytybie oglądaliśmy mecz Hiszpania–Australia – uśmiecha się.

Pan z pieskiem w torbie

W 2015 roku pani Dominika razem z mężem pojechali motocyklem na dwutygodniową wycieczkę do Włoch. – Musiałam spakować się do niewielkiego kuferka i nie mogłam zabrać dużego aparatu. Postanowiłam więc robić zdjęcia smartfonem. Po powrocie wykonałam kilkanaście odbitek i byłam zachwycona. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że ponad 95 procent moich fotografii zrobiłam smartfonem. Islandia, Kanada, Alaska, Dolomity, Wyspy Owcze, Madera, Szkocja, Toskania, Francja, Holandia, Gruzja, Lofoty – między innymi tam powstają zdjęcia pani Dominiki Koszowskiej. – Interesuje mnie praktycznie wszystko: fotografuję krajobrazy, robię portrety, zajmuję się fotografią streetową, dokumentalną. Po prostu kocham robić zdjęcia – uśmiecha się artystka, która nie tylko fotografuje. Przy okazji podziwia też piękno przyrody. – Fotografowie często przyjeżdżają tylko na wschód albo na zachód słońca. Robią zdjęcia i odjeżdżają. Ja zabieram ze sobą wałówkę, siadam na kocyku i podziwiam... – mówi pani Dominika. – Kiedyś byliśmy na Jasnej Górze w Częstochowie – wspomina. – Na jasnogórskich wałach siedział sobie pan, a w torbie miał pieska. W oddali pięknie zachodziło słońce. Podeszłam więc do niego i zapytałam, czy mogę mu zrobić zdjęcie. Zgodził się. Później ta fotografia zdobyła nagrody. – A ulubione zdjęcie? – pytam na koniec. – Jest ich wiele – przyznaje artystka – bo z wieloma z nich wiąże się konkretna historia. A te są dla mnie szczególnie ważne. Jedna z pierwszych ulubionych fotografii przedstawia mewę, która w locie złapała frytkę. Bardzo lubię też zdjęcia, które powstały w naszym murckowskim lesie w Katowicach.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..