Każdego dnia strażacy z Warmii i Mazur otrzymują telefony o przymarzniętych do lodu łabędziach. Większość tych alarmów jest fałszywa. Powód? Łabędzie siedząc skulone nieruchomo na lodzie oszczędzają w zimne dni energię.
Strażacy nie narzekają na tego typu zgłoszenia. "Dobrze, że ludzie alarmują nas, a nie sami wchodzą na cienki lód. I dobrze, że są wrażliwi na los ptaków" - powiedział PAP dyżurny komendy wojewódzkiej państwowej straży pożarnej w Olsztynie zastrzegając, że dotychczas zaledwie kilka interwencji okazało się zasadnych. Pomocy wymagał łabędź, który zimował w oczku wodnym w Parku Jakubowo w Olsztynie. Ptak trafił do ptasiego szpitala w Bukwałdzie, a stamtąd wypuszczono go nad rzeką, gdzie zimują inne łabędzie.
"Z łabędziami na lodzie sprawa nie jest prosta" - powiedział PAP wolontariusz zajmującej się pomocą dzikim ptakom Fundacji Albatros Przemysław Łucko i dodał, że bez długiej obserwacji trudno stwierdzić, czy łabędź przymarzł do lodu, czy celowo nieruchomo, z podwiniętymi pod siebie nogami siedzi na tafli jeziora, by w ten sposób oszczędzać energię.
"Ptaki wodne, nie tylko łabędzie ale i kaczki, mają tak zbudowane nogi, że krew nie dociera w pełni do ich końca, w zimie stopy tych ptaków są odżywiane tylko w minimalnym stopniu. Ich stopy są też zimne, dlatego jak kaczka, czy łabędź stoją długo na lodzie, to lód pod nimi się nie topi" - powiedział PAP ornitolog Sebastian Menderski z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków.
Ornitolodzy podobnie jak strażacy przyznali, że "lepiej wykonać jeden telefon za dużo, niż za mało".