Bez nich trudno wyobrazić sobie Mszę Świętą. Nawet jeśli do ważności sakramentu nie są bezwzględnie potrzebne. Bardzo lubię ich zapach – „owoc pracy pszczelego roju”. To właśnie z niego powstają świece, a ich przebogata symbolika wskazuje przede wszystkim na Chrystusa. On sam siebie nazwał Światłością świata.
Początkowo chrześcijanie używali światła ze względów czysto praktycznych. Jako że w pierwszych wiekach po Chrystusie narażeni byli na okrutne prześladowania, Eucharystię sprawowali w ukryciu, często pod ziemią, w katakumbach. Zbierali się w nocy lub przed świtem. Światło było więc niezbędne. Dopiero w IV wieku świece zajęły właściwe miejsce w liturgii. W zasadzie od początku najbardziej związane były z Eucharystią i ołtarzem, na którym dokonuje się święta przemiana chleba w Ciało, a wina w Krew Chrystusa. Obecnie w liturgii można wskazać kilka ich rodzajów: świece chrzcielne – używane podczas udzielania sakramentu chrztu; Paschał – symbol zmartwychwstałego Chrystusa – pojawia się głównie w okresie wielkanocnym, ale i podczas liturgii pogrzebowej; świece ołtarzowe stojące tuż obok ołtarza albo na nim czy w końcu świeca roratnia (roratka) przyozdobiona często błękitną kokardą, zapalana podczas adwentowych Mszy o Najświętszej Maryi Pannie w Adwencie, zwanych roratnimi. Niektóre świece, używane podczas bardziej uroczystych celebracji, „lubią” sobie wędrować. To akolitki, często powierzone wam, drodzy ministranci. Najpierw cierpliwie czekają w zakrystii. Potem podczas pieśni na wejście, wnoszone obok krzyża procesyjnego, wprowadzają w liturgię, by za chwilę ponownie jaśnieć przy ambonie podczas czytania Ewangelii. Co ciekawe, Biblia tylko w jednym miejscu – w Pierwszej Księdze Machabejskiej – wspomina o świecach. Jest to opis ponownej konsekracji świątyni po tym, jak ją znieważono: „Na ołtarzu palili kadzidło, zapalili świece na świeczniku, i jaśniały one w przybytku” (1 Mch 4,50). Świece towarzyszą ważnym momentom naszego życia. Przypominają o obecności Chrystusa. Pojawiają się zarówno w liturgii, jak i w ściśle związanym z nią życiu religijnym. Spinają nasze ziemskie życie religijne. Są z nami w chwili chrztu, przy I Komunii św. i w momencie śmierci, gdy tzw. gromnica stawiana jest przy umierającym. Panowie Ministranci, pamiętajcie, proszę, że światło – jasny płomień palącej się świecy – to przede wszystkim symbol Chrystusa. Podczas liturgii nie wolno nam o tym zapomnieć. Choć i w życiu warto świecić. Nie sobą, ale odbitym światłem Chrystusa – Światłości świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.