Niekończące się równiny Serengeti, krater Ngorongoro, śniegi Kilimandżaro i dumni wojownicy…
To nie obrazki z „Króla lwa”, ale miejsce pracy misyjnej ks. Arkadiusza Nowaka, którego Masajowie nazwali Olodo, co w ich języku znaczy „wysoki”. Ksiądz Arkadiusz spędził wśród nich dwadzieścia lat. Głosił im Ewangelię, brał udział w ich uroczystościach, pracował z nimi w polu, a nawet, jak prawdziwy Masaj, pił mleko z… krwią. – Dla Masajów mleko to najważniejszy pokarm, a krew ma wartości odżywcze – wyjaśnia. – Gdy wojownicy tygodniami przebywają na sawannie, wypasając stada, nakłuwają krowie żyłę, upuszczają krwi do misy z mlekiem, a ranę tamują. Sama woda jest natomiast dla krów – dodaje misjonarz ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich. Właśnie wrócił do Polski, by prowadzić formację dla kandydatów na misje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.