Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, kończy się drugi tydzień Wielkiego Postu. Kiedy „Mały Gość” trafi do Was, zacznie się czwarty. I do Wielkanocy zostaną nam niecałe trzy tygodnie. I dużo to, i mało… Dużo, bo jest jeszcze jakaś szansa, a mało, bo czas biegnie szybko i nawet trzy tygodnie można przegapić.
Pamiętacie początek Wielkiego Postu? Zapał mieliśmy taki wielki. A postanowienia? Nie wiadomo było, które wybrać. Tyle chciało się zmienić, poprawić, wyczyścić, wyprostować. Jakoś oczy i serce mieliśmy chyba szerzej otwarte. I co się stało? Nie pytam Was o szczegóły, sama biję się w piersi i zastanawiam. Może przyzwyczailiśmy się do Wielkiego Postu… A to nie jest dobrze, bo kiedy przychodzi przyzwyczajenie, to odchodzi miłość. A bez miłości to nawet kwiatki nie rosną. A może się po prostu zrezygnowaliśmy z postanowień, z obietnic złożonych Panu Bogu. To jeszcze gorzej, bo to tak, jakby poddać się bez walki. Na szczęście Wielki Post jeszcze trwa. Dobrze powiedział ksiądz Krzysztof Ora, krajowy duszpasterz ministrantów, że Wielki Post to jest droga (czytajcie wywiad z nim na stronach 4–5). Wędrówka, która trwa czterdzieści dni. To długo, ponad miesiąc! Sporo może się w tym czasie zmienić, a zapał może zwyczajnie wygasnąć. Ale jeśli serce wciąż niepokoi, jeśli przypomina o złożonych obietnicach: o Drodze Krzyżowej, o Gorzkich Żalach, o czytaniu Pisma Świętego, choćby kilku zdań, i jeszcze o innych ważnych sprawach, to znak, że zapał w nas się tli. Trzeba tylko w tę iskierkę dmuchnąć i wrócić na drogę – tę, na którą weszliśmy w Środę Popielcową. „Upadłeś? Powstań!” – radzi ksiądz Krzysztof. Nie siedzimy i nie płaczemy. Głowa do góry! Jezus chce nam podać rękę. Z Nim damy radę. Miesiąc temu dostaliście miarkę do mierzenia Wielkiego Postu. Ona już pomału się kończy. Popatrzcie na nią, zobaczcie, co na niej jest, co tam zapisaliście, czym mierzycie Wielki Post. W tym numerze dostajecie drugą część miarki. Trzeba ją dokleić do tej, którą już macie. Jeśli ta pierwsza jest pustawa, żeby nie powiedzieć pusta, to przed nami kolejne trzy tygodnie szansy. I zaczynamy od nowa. Próbujemy pracować nad tym, co zepsuliśmy, co się nie udało albo czego w ogóle nie zaczęliśmy, i cieszymy się małymi zwycięstwami. Sami wiecie, co zrobić, żeby Panu Jezusowi się podobać i żeby innym z nami żyło się lepiej. Chodzi o to, by to pragnienie było przede wszystkim w naszym sercu. Tak było w przypadku Ignacia, który właściwie odruchowo stanął w obronie innych (czytajcie obok). Nie planował tego wcale. Nie chciał, żeby go ktoś pochwalił, żeby w telewizji o nim mówiono. „Nasz syn był zwykłym człowiekiem” – mówił o nim tata. „Zawsze bronił tego, w co wierzył”. Tego Wam i sobie życzę na ten ostatni odcinek Wielkiego Postu. Żebyśmy byli coraz bliżej Pana Boga i ludzi, żebyśmy żyli tak, jak wierzymy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.