Podobno Pan Jezus będzie sądził osobno przyjaciół Jezusa i osobno tych, którzy od Niego odeszli. A więc czy prawosławni i inne odłamy Kościoła będą zaliczeni do przyjaciół Jezusa? A co z tymi, którzy wcale w Niego nie wierzyli? Marysia
Droga Marysiu! Co do sądu, który czeka nas po śmierci – wiemy tyle, że będzie nas sądził Pan Jezus i że będzie to sąd zarazem sprawiedliwy i miłosierny. Nie wiemy, czy będzie sądził osobno swoich przyjaciół i nieprzyjaciół. Chodzi raczej o to, że przyjaźń z Jezusem będzie tym, co zdecyduje o naszej ostatecznej ocenie. Nie chodzi tu jednak o tak zwane znajomości. W przypowieści o sądzie ostatecznym Ewangelista św. Mateusz mówi, że prawdziwymi przyjaciółmi Jezusa okazują się ludzie, którzy czynili miłosierdzie. Nawet jeśli nie wiedzieli, że pomagając ludziom w potrzebie, okazują miłość samemu Jezusowi. Sądzę, że wszyscy chrześcijanie (prawosławni, protestanci i katolicy), jeśli podchodzą poważnie do swojej wiary, starają się być przyjaciółmi Jezusa. Nie możemy sądzić, że inni chrześcijanie niekatolicy to „gorsi” przyjaciele Jezusa. Owszem, są między nami pewne podziały, ale mamy wspólne zadanie: szukać jedności i głosić Ewangelię. Co nie znaczy, że mamy rezygnować z wiary katolickiej lub udawać, że nic nas nie odróżnia. Owszem, są rozbieżności, na przykład co do sakramentów czy pewnych prawd wiary. Mam jednak nadzieję, że w niebie nie będzie to już miało znaczenia. Bo poznamy Boga twarzą w twarz i nie będzie sporów na Jego temat. Pytasz też o tych, którzy wcale nie wierzyli w Jezusa. Nie ma jednej odpowiedzi. Każda historia jest inna. Jeśli ktoś poznał Jezusa i świadomie Go odrzucił, ten powinien wsłuchać się w Jego ostrzeżenie: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie”. Wiara jest ogromnie ważna i decydująca o naszym wiecznym losie. Świadome odrzucenie Boga jest ciężkim grzechem. Ale może tak być, że ktoś nie poznał dobrze Jezusa, nie odkrył nigdy Bożej miłości, nawet jeśli był ochrzczony. Wtedy ocena jego niewiary musi być łagodniejsza, być może nie ma w ogóle mowy o winie i Pan Bóg oceni go na podstawie jego dobrych lub złych czynów. Trzeba unikać kilku skrajności. Po pierwsze, nie jest naszym zadaniem wchodzenie w rolę Boga i sądzenie innych, zwłaszcza decydowanie, czy zasługuje na niebo czy piekło. Po drugie, nie wolno też zbył łatwo usprawiedliwiać niewiary i mówić, że najważniejsze to być dobrym człowiekiem, bo tylko to się liczy. Bez wiary trudno być dobrym. Po trzecie, nie wolno zapominać, że wiara bez uczynków jest martwa. Nie wystarczy sama modlitwa czy chodzenie do kościoła. Trzeba jeszcze na co dzień starać się żyć jak Jezus, kochać Boga i ludzi jak On, żyć wedle Jego nauki. „Kto mówi, że zna Boga, a nie zachowuje, Jego przykazań, ten jest kłamcą i nie ma w nim prawdy” – pisze św. Jan (1 J 2,4). Podsumowując, można powiedzieć, że do sprawy zbawienia swojego i innych trzeba podchodzić z pokorą, z odpowiedzialnością za swoje życie i z ufnością, że Bóg okaże się dla nas miłosierny. O zbawienie innych warto się modlić, mieć nadzieję i zostawić osąd Bogu. On zna każdego z nas najlepiej.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.