„Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły. Wojna! Rosja napadła na Ukrainę!” – takie słowa usłyszała od mamy rankiem 24 lutego.
W oczach mamy było przerażenie, niepewność, co z nami będzie. Nerwowe rozmowy rodziców i wreszcie decyzja: uciekamy! Zostawiłam swoją szkołę, zespół Akcent, w którym tańczyłam i zdobywałam nagrody, koleżanki, kolegów… Samochód rodziców zapakowany najpotrzebniejszymi rzeczami, długie, pełne łez pożegnanie z babcią i… ruszamy w drogę. Do Polski. Bo tam kierują się miliony moich rodaków. Po wielu godzinach jazdy znaleźliśmy się w nieznanym nam dotąd kraju. Troska, jaką nas otoczono już na granicy, dawała nadzieję, że trafiliśmy do dobrych ludzi. Tak właśnie było. Wkrótce zamieszkaliśmy w niewielkiej wiosce Krynki w województwie świętokrzyskim. Tam poszłam do szkoły. Nie na długo, bo dwa miesiące później rodzice znaleźli mieszkanie na trzecim piętrze 11-piętrowego bloku w Starachowicach. Po raz trzeci w tym roku zmieniłam szkołę. Zostałam uczennicą klasy III c w Szkole Podstawowej im. Szarych Szeregów. Nie byłam pierwszą Ukrainką w tej klasie: od dwóch miesięcy uczyły się w niej Polina z Humania i Włada z Kremienczuga. Koleżanki i koledzy przyjęli mnie serdecznie, a ja coraz lepiej rozumiałam, co mówią do mnie rówieśnicy i pani Grażyna – moja wychowawczyni. Szybko nauczyłam się polskiego. Zaczęłam korzystać ze szkolnej biblioteki, czytałam polskie książki i to sprawiało mi dużą przyjemność. Na koniec roku szkolnego, oprócz świadectwa z doskonałą opinią wychowawczyni, otrzymałam dyplom Wzorowego Ucznia i dyplom za… czytelnictwo. Nasz sąsiad, mój nowy polski dziadek Zbyszek, powiedział, że jest ze mnie dumny, bo choć dopiero od czterech miesięcy uczyłam się polskiego, jako jedyna ukraińska uczennica w szkole otrzymałam nagrodę za czytelnictwo. Obiecał mnie i moim koleżankom – Ukrainkom, że wakacje będą ciekawe i pozwolą zapomnieć o strasznej wojnie w moim kraju. Na spotkaniu z naszymi rodzicami dziadek Zbyszek zaproponował nam wycieczki. Z pomocą finansową jego przyjaciół pierwsze wakacyjne tygodnie razem z Poliną (z Humania), Sofiją i Maszą (z Nowomoskowska) spędziłam w Zakopanem i Krakowie. Poznałam kawał polskiej historii, legend, zrobiłam mnóstwo zdjęć. Potem była Warszawa. Do naszej niewielkiej grupy dołączyła Tonia, która razem z mamą i bratem uciekła z bombardowanego Nikopola. Stolica Polski zrobiła na nas wielkie wrażenie. Poznałyśmy losy małych powstańców, karmiłyśmy wiewiórki w królewskim parku w Łazienkach. Trzy wakacyjne dni spędziłyśmy w Krynicy, Muszynie i słowackiej Starej Lubowli. Odwiedziłyśmy też piękny Sandomierz i kilka razy byłyśmy w Kielcach. Wędrowałyśmy po Górach Świętokrzyskich, poznałyśmy zamki w Chęcinach, Iłży i Nidzicy. Brałam też udział w kilku konkursach i festiwalach w Kielcach, Wolinie i Świdnicy, a z okazji Dnia Niepodległości Ukrainy razem z dwunastoma ukraińskimi rówieśnikami mieszkającymi w Starachowicach przygotowaliśmy dwugodzinny koncert. Teraz tańczę w Zespole Tańca i Inscenizacji „Plejada”, uwielbiam zajęcia w Państwowym Ognisku Plastycznym, staram się uczestniczyć z życiu szkoły i miasta. Tu przecież jest teraz mój dom. I coraz lepiej się w nim czuję.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.