Ministrantem został z ciekawości. Chciał lepiej zrozumieć liturgię, przyjrzeć się z bliska temu, co dzieje się na ołtarzu. Teraz jest szczęśliwym mężem i ojcem, zawodowo zajmuje się sportem. Uważa, że aby w pełni być sobą, trzeba odkryć świat duchowy.
D oskonale pamięta I Ko- munię św. Dzieci komunijnych było tak dużo, że kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Chorzowie-Batorym był szczelnie wypełniony – a do małych nie należy. – Byliśmy rozsadzeni alfabetycznie. Jako że moje nazwisko rozpoczyna się na literę „w”, przypadło mi miejsce w ostatniej, bodajże 40. ławce – wspomina pan Marek. – Do I Komunii przystępowało wtedy wielu chłopaków. Zgadaliśmy się i postanowiliśmy, że spróbujemy naszych sił przy ołtarzu. I tak się zaczęło.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.