Miłosierdzie to most do nieba, z Serca do serca. Pielęgniarka trzymała go za rękę. Szeptem odmawiała Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wiedziała, że to mogą być jego ostatnie chwile życia. W czasie modlitwy mężczyzna zmarł. Ile razy już słyszałam takie historie… Ktoś czuwał przy śmiertelnie chorym człowieku, modlił się, budował jak gdyby most do nieba.
Pierwsza, druga, trzecia dziesiątka i umierający odchodzi, wpada w ramiona czekającego po drugiej stronie Boga. Byłam kiedyś w hospicjum. To dom dla osób, przed którymi jest ostatni etap życia. Lekarze i pielęgniarki, oprócz lekarstw i środków przeciwbólowych, mają dla nich dobre słowo, a przede wszystkim czas. Dużo czasu i miłości. Wiedzą już, że ich nie wyleczą, ale mogą pomóc duszy chorego. – Pamiętam panią, która bardzo bała się śmierci – opowiadała mi jedna z pielęgniarek. – Siedziałam przy niej, trzymałam za rękę i mówiłam, że teraz jest przy niej Matka Boża, że Pan Bóg jest miłosierny i na nią czeka. Z kaplicy przyniosłam relikwie św. siostry Faustyny. Zaczęłyśmy odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Chora była coraz bardziej spokojna. Prosiła, by nie zabierać relikwiarza. Umarła następnego dnia. Siostra Michaela, o której piszemy na stronach 16–18, należy do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. W Wilnie założyła pierwsze na Litwie hospicjum. Najpierw dla dorosłych, potem także dla dzieci. Zapytana w jednym z wywiadów o miłosierdzie, powiedziała, że to most do nieba, prowadzący z Serca do serca. – Tak jak Pan Jezus otworzył dla każdego swoje miłosierne Serce, tak my mamy otwierać swoje serca dla innych – mówiła. – To jest miłosierdzie. Pan Jezus powiedział, że miłosierni są błogosławieni, czyli szczęśliwi. Jeśli nie jesteśmy szczęśliwi, nie będziemy też miłosierni – dodaje. Co to znaczy otworzyć dla innych swoje serce, jak być miłosiernym? Kilka lat temu klerycy z gdańskiego seminarium wymyślili specjalny lek. W białym pudełku z wizerunkiem serca oplecionego koroną cierniową znajdują się różaniec, obrazek Jezusa Miłosiernego i… jak w każdym lekarstwie, ulotka a na niej informacja: „Można używać raz dziennie albo ile dusza pragnie, w zależności od stanu pacjenta. Kuracja nie wymaga konsultacji z lekarzem. Jest za to w stu procentach skuteczna”. Misericordyna to lek, który sprawia, że dusza otrzymuje miłosierdzie. Objawia się to pokojem serca, wewnętrzną radością i pragnieniem czynienia dobra. Skuteczność leku podnosi stosowanie go w połączeniu z sakramentami. Zastosowanie misericordiny zajmuje tylko 7 minut, czyli 0,49 proc. czasu dnia – to też można przeczytać w ulotce. Jednym słowem to lek, który dobrze robi na serce, duszę i na całe życie! W tym numerze „Małego Gościa” sporo tekstów o Panu Jezusie Miłosiernym. Z prostego powodu. Tuż po Świętach Wielkanocnych będziemy świętować Niedzielę Bożego Miłosierdzia. Jest nawet specjalny wywiad ze świętą Faustyną na stronach 4–5. Przeczytajcie, co powiedziała o swoich spotkaniach z Panem Jezusem. Mamy też dla Was magnes z wizerunkiem Pana Jezusa Miłosiernego. Najlepiej umieścić go na lodówce, żeby cała rodzina mogła codziennie spoglądać na ten cudowny wizerunek i szepnąć: „Jezu, ufam Tobie”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.