40 lat temu Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego z gen. Jaruzelskim na czele, w skrócie WRON, wprowadziła w Polsce stan wojenny.
W ogromnej operacji użyto w sumie 80 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1750 czołgów, 1900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów. Internowano około 10 tyś osób, głównie działaczy Solidarności. W większych miastach takich jak Kraków, Warszawa czy Gdańsk doszło do demonstracji.
W 40 zakładach brutalnie spacyfikowano strajki, przy użyciu oddziałów ZOMO i wojska, wyposażonego w ciężki sprzęt. Szczególnie dramatyczny przebieg miały strajki w kopalniach na Górnym Śląsku, gdzie górnicy stawili opór. 16 grudnia 1981 r. w Kopalni Węgla Kamiennego "Wujek" w trakcie kilkugodzinnych walk milicjanci używając broni palnej, zabili 9 górników.
Na terenie całego kraju wprowadzono godzinę milicyjną. Od godziny 22.00 do 6.00 rano nie wolno było chodzić po ulicach bez specjalnej przepustki. Nie wolno było bez zezwolenia pojechać z jednego miasta do drugiego. Aby spotkać się z rodziną w Wigilię 1981 roku w sąsiednim mieście, trzeba było otrzymać specjalne zezwolenie władz.
Za posiadanie ulotek można było dostać nawet kilkuletni wyrok więzienia. Na ulicach stały czołgi i wojsko i co chwilę kontrolowano dokumenty i przejeżdżające samochody. W kinach nie puszczano filmów, a w teatrach zawieszono wystawianie przedstawień. Z gazet wychodziły tylko "Trybuna Ludu" i "Żołnierz wolności". Ludzie nie wiedzieli co się dzieje, ponieważ wszystkie media były w rękach władz, a cała Polska była odcięta od świata zewnętrznego.
31 grudnia 1982 r. stan wojenny został zawieszony, a 22 lipca 1983 r. odwołany. Dokładna liczba osób, które w wyniku wprowadzenia stanu wojennego poniosły śmierć, nie jest znana. Szacuje się, że jest to od kilkudziesięciu do ponad stu osób. Nie wiadomo również ile osób straciło zdrowie na skutek prześladowań, bicia w trakcie śledztwa czy też podczas demonstracji ulicznych.