Gdy na szczycie sanktuarium w Pompejach zaczął poruszać się ciężki, stalowy różaniec w ręce Matki Bożej, Włosi odczytali ten znak
Trzy lata temu, w kwietniu 2018 roku świat obiegła wiadomość, że na szczycie sanktuarium w Pompejach poruszył się stalowy różaniec w ręku Matki Bożej. Trzeba dodać, że dzień był wyjątkowo spokojny, całkowicie bezwietrzny. Był to też dzień ataku na chrześcijan w Syrii.
Włosi stwierdzili, że to znak Maryi. Po raz kolejny Matka Najświętsza wzywa do modlitwy. – Nigdy nie widziałam tu czegoś takiego – powiedziała staruszka mieszkająca w Pompejach. – Może Maryja chciała przekazać światu ważną wiadomość.... Może i tak, ale czy świat zechce usłyszeć Jej wezwanie?...
Bartolo Longo usłyszał: „Jeżeli chcesz spokoju duszy, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego. Ten, kto to czyni, nigdy nie zginie”. Przejął się tymi słowami i całkowicie zmienił swoje życie. Gdyby nie to, dzisiaj Pompeje kojarzyłyby się tylko z wybuchem wulkanu
Kim był Bartolo Longo?
„Kto szerzy Różaniec, będzie zbawiony” – te słowa były początkiem jego nawrócenia. Bartolo całe swoje życie oddał Matce Bożej Różańcowej.
Mieszkał na południu Włoch w Latiano. Jego tata, Bartolomeo był lekarzem, mama Antonia zajmowała się domem. Oboje byli bardzo pobożni. To mama nauczyła swojego synka modlitwy różańcowej. Kiedy Bartolo miał pięć lat, rodzice postanowili, że jak wiele dzieci w tamtym czasie ich syn rozpocznie naukę u pijarów we Francavilla Fontana. Oprócz dobrego wykształcenia i wychowania u zakonników Bartolo nauczył się też grać na fortepianie i na flecie, był nawet dyrygentem szkolnej orkiestry.
A potem przyszedł czas na studia. Bartolo wybrał prawo i wyjechał do Neapolu. Tam spotkał innych, „nowoczesnych” ludzi. I tak jak oni poszedł za modą i wyśmiewał Kościół, księży i wszystko, co związane z religią katolicką. Przez jakiś czas był nawet kapłanem szatana. Na szczęście Matka Boża, którą poznał jako dziecko, czuwała.
Pewnego dnia będąc w wielkiej depresji, w jakimś okropnym obłędzie, miał wrażenie, że widzi zmarłego ojca, który mówi: „Bartolo…, wróć do Boga…”. To był przełom. Przyjaciela rodziny, profesora Vincenzo Pele, poprosił o pomoc. Ten, słysząc jego historię, zapytał wprost: „Chcesz umrzeć w przytułku dla obłąkanych i być potępionym na wieki?”. – Nie – odpowiedział Bartolo. I zaczął wracać do Boga.
Nie chciał już nawet być prawnikiem. Chciał przede wszystkim odpokutować swoje grzechy. Ciągle jednak toczyła się walka. Szatan nie dawał za wygraną i wciąż niepokoił młodego Bartolo. Dopiero słowa zaprzyjaźnionego dominikanina ojca Alberta Radeute zmieniły wszystko: „Jeżeli chcesz spokoju duszy, rozszerzaj nabożeństwo Różańca Świętego. Ten, kto to czyni, nigdy nie zginie”.
Obraz Królowej Różańca
Nawrócony Bartolo kupuje w Neapolu obraz Matki Bożej z różańcem, który od 13 listopada 1875 roku znajduje się w Pompejach
„Jeżeli te słowa są prawdą, osiągnę zbawienie. Matko, nie opuszczę tej krainy, dopóki nie rozszerzę Twego nabożeństwa różańcowego” – przyrzekał Bartolo Longo na kolanach. I słowa dotrzymał. Całe swoje życie poświęcił Maryi Różańcowej. Wszędzie opowiadał o swoim nawróceniu, o miłosierdziu Boga i zachęcał do modlitwy różańcowej, zaznaczając przy tym, jak bardzo jest do niej przywiązany. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien zostać księdzem, ale ostatecznie obiecał Panu Bogu czystość do końca życia i został bratem Rosario (brat Różaniec). Koledzy wyśmiewali jego nawrócenie – to niemożliwe, żeby tak się zmienić. Poznana w Neapolu hrabina de Fusco powierzyła mu zarządzanie majątkiem w okolicy Pompejów. Tak Bartolo poznał zaniedbaną parafię w Pompejach z niewielkim kościołem. Czuł, że powinien do niego, dla ratowania tej parafii, sprowadzić obraz Matki Bożej. Znalazł nawet odpowiedni w jednym z neapolitańskich sklepów, ale po pierwsze, obraz był bardzo drogi, a po drugie, nie był namalowany farbą olejną na płótnie czy drewnie, jak wymagało tego wtedy prawo.
Znajomy zakonnik Alberto Radente opowiedział mu o obrazie przechowywanym w jednym z klasztorów. Wiedział o nim, bo sam kiedyś znalazł go sklepie ze starociami i kupił za jednego dolara, a potem podarował zakonnicy. – Idź i poproś o ten wizerunek – zachęcał ojciec Alberto. Obraz nie spodobał się Bartolo. „Nie dość, że podziurawiony przez robactwo, to Madonna miała taki pospolity wyraz twarzy... nad głową brakowało kawałka płótna... opończa cała była popękana. Nie wspomnę już, że św. Dominik wyglądał jak prostaczek. Na lewo od Maryi stała św. Róża. Potem zmieniłem ją na św. Katarzynę Sieneńską. Wahałem się, czy mam przyjąć ten podarunek, czy też podziękować. W końcu wziąłem go…”.
Zresztą zakonnica zachęcała Bartolo: „Weź go, zobaczysz, że Matka Boża użyje go, by zdziałać mnóstwo cudów” – powiedziała. Te słowa okazały się prorocze. Obraz był duży, więc Bartolo zawinął go w płótno i oddał człowiekowi, który między Neapolem a Pompejami przewoził wozem różne towary. Tym razem jechał na pobliskie pole, więc paczkę położył na stercie obornika. Nie wiedział, co jest w środku. Tak Matka Boska Różańcowa przybyła do Pompejów.
Cuda i objawienie Matki Bożej
Ludzie wypraszali przed obrazem Matki Bożej różne łaski, a nieuleczalnie chorej Fortunatinie Maryja obiecała zdrowie, jeśli odmówi nowennę różańcową.
Już kilka miesięcy po tym, jak obraz Matki Bożej wprowadzono do kościoła, w Pompejach opowiadano o pierwszych cudach. Jedni otrzymywali uzdrowienie ciała, inni nawracali się po wielu latach.
Jeden z pierwszych cudów zdarzył się w Neapolu. Mieszkała tam ciężko chora 19-letnia Fortunatina. Przykuta do łóżka, zmęczona chorobą serdecznie prosiła Matkę Najświętszą o zdrowie. W tym czasie w Pompejach budowano nowy kościół ku czci Królowej Różańca Świętego. Bartolo Longo odwiedzał okolicznych mieszkańców, prosząc o ofiarę. Trafił też do domu Fortunatiny. Dziewczyna z całą rodziną odmawiała Różaniec przez wstawiennictwo Maryi z Pompejów. Kiedy wydawało się, że modlitwa nie została wysłuchana, że nie przyniosła poprawy, sama Matka Boża Pompejańska przyszła do Fortunatiny i obiecała uzdrowienie: „Modliłaś się do mnie pod różnymi wezwaniami i zawsze odbierałaś łaski. Teraz, gdy mnie wzywasz pod imieniem Królowej Różańca Świętego z Pompejów, które mi jest bliższe ponad wszystkie inne, nie mogę ci odmówić. Odpraw trzy nowenny, oddawaj mi cześć, a wyzdrowiejesz”.
Gdy wszyscy tracili nadzieję, Fortunatina trzymała się słów Maryi: „W trakcie ostatniej nowenny pogorszy ci się tak bardzo, że lekarz potwierdzi beznadziejny stan. A gdy już wszyscy zwątpią w twoje wyzdrowienie, ty tym bardziej ufaj”.
Tak jak obiecała Maryja, cierpienia Fortunatiny skończyły się. Kilka miesięcy później po wytrwałej modlitwie przez wstawiennictwo Matki Bożej Różańcowej dziewczyna była już całkowicie zdrowa.
Znakiem cudów, błogosławieństw wyproszonych u Matki Bożej z Pompejów, są ofiarowane wota: różańce, biżuteria srebrna i złota, drogocenne kamienie, które wypełniają ściany przy sanktuarium. Dzisiaj często są to również wyniki badań potwierdzone przez lekarzy, zdjęcia cudownie uratowanych z różnych zdarzeń drogowych, uratowanych małżeństw, wyproszonych dzieci czy podziękowania za znalezienie pracy.
Nowy kościół
Bartolo Longo postanowił zbudować nowy kościół w Pompejach, sanktuarium, w którym czczona będzie Królowa Różańca Świętego
Niewielka parafialna świątynia w Pompejach nie mieściła przybywających coraz częściej przed obraz Królowej Różańca Świętego. Bartolo Longo nie wiedział jeszcze, jakie zadania stawia przed nim Pan Bóg, że nie chodzi tu tylko o kościół, ale o powstanie wielkiej bazyliki różańcowej, do której będą przybywać ludzie z całego świata i wypraszać łaski u Królowej Różańca Świętego.
Bartolo zaczął od zbierania drobnych ofiar w Pompejach i w okolicy. Budowa mimo przeróżnych trudności i przeciwności postępowała szybko. Tu chciała królować Matka Różańcowa. Ona sama wypraszała błogosławieństwo dla pracujących przy budowie.
Nowy kościół w Pompejach po 15 latach budowy powstał w 1894 roku i został uznany za najważniejsze sanktuarium różańcowe na świecie. Papież Leon XIII w 1901 roku nadał sanktuarium godność bazyliki.
Marianna de Fusco
Jest sługą Bożą. Żona Bartolo. Razem z nim pomagała chorym i ubogim, modliła się za nich. Małżonkowie razem pracowali i zdobywali pieniądze na budowę kościoła.
Hrabina Marianna była wdową z pięciorgiem dzieci. Miała spory majątek, ale ponieważ od lat nie dostawała należności za wynajmowane ziemie, trudno było utrzymać dom i rodzinę. Mieszkała z dziećmi u przyjaciółek w Neapolu. Bartolo, poznając jej historię, zaproponował pomoc w uporządkowaniu i prowadzeniu interesów.
Z czasem znajomość przerodziła się w przyjaźń. Marianna pomagała Bartolo w pracach przy kościele i podobnie jak on szukała u okolicznych mieszkańców pieniędzy na jego budowę. Z czasem postanowili zawrzeć małżeństwo, jednak – jak przed laty obiecał Bogu Bartolo, a Marianna zgodziła się na to – małżonkowie żyli w czystości. Podobno w towarzystwie Bartolo zawsze zwracał się do Marianny oficjalnie, tytułując ją hrabiną. Oboje byli dla siebie wielkim wsparciem. Pewne jest, że pierwsze miejsce w ich życiu zawsze zajmował Pan Bóg, a najważniejszym zadaniem było rozszerzanie nabożeństwa różańcowego i pomaganie najbardziej potrzebującym.
Osierocone dzieci
Dzięki Bartolo i Mariannie wokół sanktuarium powstawały w Pompejach sierocińce, domy dla dzieci więźniów, szkoły i warsztaty. Powstało też nowe zgromadzenie Sióstr Różańca Świętego.
Nawrócony Bartolo nie tylko skupił się na budowaniu nowego kościoła w pompejańskiej parafii i zachęcaniu do modlitwy różańcowej. Razem z jego wielką pobożnością szła pomoc dla najbardziej potrzebujących. Spacerując kiedyś wokół budującego się kościoła, zauważył grupę chłopców. Byle jak ubrani, niektórzy boso, w podartych ubraniach. Podszedł do nich. Nie mieli ochoty na rozmowę.
Bartolo postanowił coś zrobić. W szałasie przy drodze zapraszał ich na spotkania. Początkowo udawali, że nie są zainteresowani. Z czasem krótkie katechezy, nauka podstaw wiary, przerodziły się w wieczorną szkółkę czytania i pisania. Przychodzili nawet z rodzicami, coraz chętniej, i było ich coraz więcej. Niektórzy głodni, chorzy. Potrzebowali jeszcze innej pomocy. Ale skąd wziąć pieniądze? Bartolo, który w tym czasie chciał utworzyć czasopismo o Różańcu, wpadł na pomysł, by zorganizować drukarnię. Po co zlecać druk innym? Będzie uczyć chłopców zawodu, by kiedyś mogli zarabiać na siebie i swoje rodziny. To był początek.
Potem dla dzieci codziennie wychodzących z rodzicami w pole zorganizował przedszkole przy kościele. Dla dzieci sierot i dzieci, których rodzice są więźniami, powstała ochronka.
Zmieniało się nie tylko otoczenie sanktuarium, ale i Pompeje stawały się nowoczesnym miastem. Zbudowano stację kolejową, szpital, a nawet obserwatorium, które do dziś rejestruje wszystkie ruchy we wnętrzu pobliskiego Wezuwiusza.
W pracy z sierotami pomagali Marianna de Fusco i lekarz Giuseppe Moscati, ogłoszony świętym w 1987 roku. Sam Bartolo lubił powtarzać: „Moim mistrzem w wychowaniu dzieci nie są sławni pedagodzy i ich szkoły, lecz sam Chrystus”.
Krypta sanktuarium
Tu, w dolnej kaplicy, pod obrazem Matki Bożej Pompejańskiej spoczywa ciało bł. Bartolo Longo
„Przy sanktuarium pracował Longo do 85. roku życia. Nigdy nie rozstawał się z różańcem, spowiadał się dwa razy w tygodniu. Jego modlitwa była tak intensywna, że jedna z osób, która go widziała, opisała to takimi słowami: »Widziałem go często z rozpostartymi ramionami i oczami utkwiony w niebo lub w obraz naszej Matki Bożej, całkowicie bez świadomości tego, co się działo wokół niego«. Zapytany, czy widział Matkę Bożą, Bartolo odpowiadał: »Tak, ale nie taką, jaka jest w niebie«” – tak o Bartolo Longo mówił papież Benedykt XVI.
Ostatnie godziny życia Bartolo spędził z różańcem w ręku, otoczony najbliższymi i siostrami zakonnymi, których zgromadzenie założył w Pompejach. To oni potwierdzają ostatnie słowa brata Różańca: „Moim jedynym marzeniem jest zobaczyć Maryję, która mnie uratowała i która mnie wyrwie z szatańskich sideł”.
Bartolo Longo niczego nie miał dla siebie, wszystko oddał Kościołowi, w co nieżyczliwi nie umieli uwierzyć. Jego ciało złożono w krypcie sanktuarium pod obrazem Matki Bożej Pompejańskiej, której zawierzył i oddał całe swoje dorosłe życie. Maryja zaprowadziła go do nieba w miesiącu Jej poświęconym, 5 października, o co zresztą Bartolo Longo starał się u papieża Leona XIII.
Plac św. Piotra w Rzymie
26 października 1980 r. Jan Paweł II ogłosił, że Bartolo Longo jest błogosławionym i że jest on wzorem dla świeckich katolików
W drugim roku swojego pontyfikatu z pielgrzymką do Pompejów przyjechał Jan Paweł II. Rok później w Rzymie ogłosił błogosławionym Bartolo Longo, nazywając go wtedy wzorem dla świeckich katolików. Na rozpoczęcie natomiast Roku Różańca w 2002 roku papież poprosił, by przywieźć do Watykanu obraz Matki Bożej Pompejańskiej, a na zakończenie w 2003 r. pojechał z drugą pielgrzymką do sanktuarium w Pompejach.
W specjalnym liście o modlitwie różańcowej Jan Paweł II cztery razy wspomniał o bł. Bartolo Longo z Pompejów. Nazwał go prawdziwym apostołem Różańca, który miał odwagę pójść za głosem usłyszanym w głębi serca: „Kto szerzy Różaniec, ten jest ocalony!”, i człowiekiem, który „w Różańcu widział „łańcuch” łączący nas z Bogiem”.
Od dnia Beatyfikacji w sanktuarium każdego dnia pielgrzymi modlą, by Bartolo Longo został ogłoszony świętym.
Róża Benedykta XVI dla Maryi
Bartolo Longo przepowiedział wizyty papieży w Pompejach. Dwa razy był w Pompejach Jan Paweł II, jeden raz Benedykt XVI i jeden raz Franciszek.
Bartolo Longo żył w czasach czterech papieży: Leona XIII, Piusa X, Benedykta XV i Piusa XI. Z każdym spotykał się wiele razy i wymieniał korespondencję. U papieża Leona XIII starał się, by październik był w Kościele miesiącem różańcowym, co papież zatwierdził. Zresztą do dziś nazywany jest Papieżem Różańca.
W gablotach przy sanktuarium znajdują się dary pozostawione przez papieży, którzy już po śmierci Bartolo odwiedzili Pompeje. Jan Paweł II ofiarował
Benedykt XVI złotą różę, a Franciszek zostawił różaniec. „Sanktuarium w Pompejach pewnego dnia będzie należało do Ojca Świętego i wtedy wszystkie narody świata będą tutaj przybywały” – zapowiadał bł. Bartolo Longo.
Pielgrzymi
Każdego roku tysiące ludzi z całego świata modlą się przed cudownym obrazem Królowej Różańca w Pompejach. Prawie połowa to Polacy.
Kto przewidział, że stary obraz, kupiony za jednego dolara, będzie przyciągał niezliczone tłumy ludzi nie tylko z okolic Pompejów, nie tylko z Włoch, nie tylko z Europy, ale ze wszystkich stron świata? Każdego dnia w sanktuarium, gdzie króluje Matka Boża Różańcowa, od rana do wieczora wypełnione jest modlącymi się ludźmi. Tu z wiarą wypraszają łaski dla siebie i swoich bliskich, a potem dziękują za nie u stóp Królowej Różańca w Pompejach. Tak jak Gabrysia i Adam, którzy tydzień po ślubie Matce Bożej przyjechali dziękować za nawrócenie, za spotkanie, za wspólne życie czy bezdomny Jarek, który zostawił swoją firmę informatyczną i teraz od kilku miesięcy w Pompejach opowiada spotkanym ludziom, jak Jezus działa w jego życiu.