Codziennie wstawał o 5.00 rano. Chwytał za mszalik i pędził do kościoła, żeby służyć do Mszy. A po przyjęciu Komunii Świętej często nawet przez godzinę trwał w dziękczynieniu.
Kilka tygodni temu w Barcelonie odbyła się beatyfikacja niezwykłego młodego człowieka. Nazywał się Joan Roig i Diggle. Ale wolał, gdy zwracano się do niego John. Mama miała angielskie korzenie. Historia jego życia nawiązuje do św. Tarsycjusza. Zresztą przekonajcie się sami. John świetnie mówił kilkoma językami. Podczas wspólnie odmawianego Różańca jego bliscy i on modlili się po katalońsku, po hiszpańsku (kastylijsku) i po angielsku. Litanię Loretańską odmawiali po łacinie. Do Pierwszej Komunii przystąpił jako 7 latek. Dwa lata później otrzymał sakrament bierzmowania. Sporo chorował. Zwłaszcza po tym, jak przeszedł obustronne zapalenie płuc. Żył w niełatwym czasie wojny domowej w Hiszpanii. Gdy uczęszczanie do szkoły było już niemożliwe, uczył się nocami i zaliczał kolejne semestry. Nie zrezygnował z Eucharystii. Codziennie wstawał o 5.00 rano, chwytał mszalik i pędził do kościoła, żeby o godzinie 6 służyć do Mszy. Bardzo mocno przeżywał więź z Jezusem w Eucharystii. Często po przyjęciu Komunii Świętej nawet przez godzinę trwał w dziękczynieniu. Bardzo chciał zostać księdzem. Bo – jak mówił – chciał jak najwięcej ludzi przyciągnąć do Jezusa. Gdy 18 lipcu 1936 roku w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, John wraz z rodziną mieszkał w Masnou. Trzy dni później spalono jego kościół parafialny. Od razu pobiegł na pogorzelisko. Chciał ocalić, co tylko się dało. John zwierzył się swojemu kierownikowi duchowemu, że bardzo cierpi z powodu braku Eucharystii. Ksiądz Llumà powierzył mu konsekrowane Hostie, prosząc, by rozniósł je wszystkim, którzy podobnie jak on pragnęli Komunii Świętej. Nie zdążył. Nazajutrz bojówkarze otoczyli ich dom. Żeby nie dopuścić do profanacji Eucharystii John spożył wszystkie Hostie. Swojej mamie zdążył powiedzieć: „God is with me” (Bóg jest ze mną). 12 września został zabity pięcioma strzałami w serce i jednym w czaszkę. Panowie Ministranci! Wierzę, że wielu z Was równie mocno jak John kocha Eucharystię. Odwagi i świętości potrzebujemy wszyscy. Dobrze, że jesteście, Panowie Ministranci!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.