Po polsku potrafią powiedzieć tylko jedno słowo: siła. Potrzebują jej bardzo, bardzo dużo…
To było 10 lat temu. Latem razem z grupą przyjaciół z duszpasterstwa akademickiego na parę dni pojechałam w okolice Sandomierza. Pomagaliśmy kilku rodzinom, którym powódź zniszczyła domy. Skuwaliśmy tynki, sprzątaliśmy gruz i podwórze, rozdawaliśmy paczki z jedzeniem, czyściliśmy kościół, myliśmy sprzęty domowe… I choć kosztowało nas to niemało wysiłku, pomoc poszkodowanym, bycie z nimi i rozmowy dawały nam bardzo dużo radości. Dostaliśmy też tyle dobra... Ci, którym pomagaliśmy, wieczorami gościli nas ciepłym posiłkiem przygotowanym w odratowanej, prowizorycznej kuchni. I – co najbardziej zaskakujące – to nie my ich, a powodzianie nas pocieszali. Tyle było w nich siły i wiary…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.