Nie mogę nie napisać w tym numerze „Małego Gościa” o ministrancie Karolu Wojtyle, a właściwie o… prezesie, bo Lolek był szefem kółka ministranckiego w wadowickiej parafii Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny.
J ak bardzo ta posługa przy ołtarzu wpłynęła na jego wiarę i późniejsze życie, sam Pan Bóg wie. Ministrantem Karol został tuż po śmierci mamy Emilii. Miał wtedy 9 lat. Oprócz taty nie miał już nikogo bliskiego. Wcześniej, jeszcze przed jego urodzeniem, zmarła Olga, jego siostra, potem starszy brat Edmund, zwany Mundkiem. Karol był najmłodszy. Staranne wychowanie religijne zawdzięczał ojcu, który był człowiekiem bardzo pobożnym i rozmodlonym, prawym i pracowitym, inteligentnym i uczciwym. Tata Karola był wojskowym i w Wadowicach nazywano go kapitanem. Karol często widział go modlącego się w ciszy na kolanach. Razem czytali Pismo Święte. Regularnie odmawiali Różaniec. Bardzo często uczestniczyli w porannej Mszy w pobliskim kościele. Potem Karol szedł do szkoły. Kiedyś pan Wojtyła zauważył, że syn niezbyt gorliwie służy przy ołtarzu. „Nie jesteś dobrym ministrantem. Nie modlisz się dosyć do Ducha Świętego” – upomniał go i wskazał modlitwę, którą powinien odmawiać. „Była to ważna lekcja duchowa, trwalsza i silniejsza niż wszystkie (…). Z jakim on przekonaniem do mnie mówił! Jeszcze dziś słyszę jego głos” – powiedział już jako papież na jednym ze spotkań z młodzieżą warszawską. Panowie Ministranci! Karol służył. Najpierw Bogu, a potem drugiemu człowiekowi. Jako prezes był odpowiedzialny za całą wspólnotę ministrancką. Swoich kolegów do ministrantury przygotowywał w języku łacińskim. Wśród nich był Adam Pukło. Z jego siostrą Danusią Karol występował w szkolnym teatrze w Wadowicach. Gdy w 1933 roku z parafii odchodził ks. Kazimierz Figlewicz, opiekun ministrantów i katecheta Karola, prezes Karol w imieniu wszystkich ministrantów dziękował w płomiennej mowie za ofiarną, ojcowską posługę, opiekę, trud i poświęcenie. I prosił o modlitwę, by „kółko rozwijało się pomyślnie” i by byli „godnymi ministrantami”. Karol miał wtedy 13 lat. Cały tekst jego przemowy opublikowano w dodatku do krakowskiego tygodnika „Dzwon Niedzielny”. Można powiedzieć, że był to jego dziennikarski debiut. Karol miał czas na Eucharystię i rozwijanie swoich pasji. Już jako ministrant był człowiekiem Boga, zawsze otwartym na ludzi. O modlitwie ojca nie zapomniał. Odmawiał ją do końca życia. „Przyjmijcie ode mnie tę modlitwę, której nauczył mnie mój ojciec – i pozostańcie jej wierni” – mówił do Polaków przed laty. Dedykuję Wam tę modlitwę i zachęcam do jej odmawiania.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.