Została zamordowana w Boliwii, gdzie posługiwała jako wolontariuszka.
Lubiana przez wszystkich, utalentowana muzycznie, wrażliwa na drugiego człowieka Helenka należała do Wolontariatu Misyjnego "Salvator".
Pochodziła z Libiąża. Została zamordowana 24 stycznia 2017 r., podczas napadu na ochronkę dla dzieci w Cochabambie w Boliwii. Miała niespełna 26 lat.
- W wolontariacie była chyba jedną z najbardziej świętych. Zawsze dla każdego miała czas. Potrafiła przylecieć np. ze Sztokholmu (była stewardessą), wchodziła w swoim ubranku i mówiła: "Czekajcie, ja tylko idę się przebrać i już do was dołączam" - wspomina jej koleżanka z wolontariatu Beata.
- Cicha, spokojna, zawsze uśmiechnięta. Bardzo kojarzę ją z muzyką. Miała rajstopy w nutki, na telefonie miała nutki, wszędzie…- dodaje inna jej koleżanka Danusia.
Wyjazd do Boliwii miał być spełnieniem marzeń Helenki. Żeby tam polecieć wzięła półroczny urlop w pracy. Wcześniej pomagała już księżom salwatorianom na Węgrzech i w Rumunii, a w 2013 roku spędziła dwa miesiące w Zambii.
Czytaj także: