nasze media Mały Gość 12/2024

Joanna  Kojda Joanna Kojda

dodane 23.11.2019 16:50

Ważne rozmowy

Panie Jezu, opiekuj się w niebie moim braciszkiem. Baw się z nim ładnie, żeby Ci nie uciekł…

Tak po śmierci nienarodzonego Jasia modliła się 4,5-letnia Kasia. Dziewczynka miała już młodszego brata Antka i wiedziała, że chłopców trzeba solidnie pilnować. Ich niezliczone pomysły sprawiają czasem rodzicom niemałe kłopoty. Pan Jezus na pewno spełnił prośbę Kasi i zaopiekował się jej bratem. Bo Bóg zawsze nas wysłuchuje. Czasem inaczej, niż o to prosimy, ale na pewno każdego traktuje bardzo serio. Niezależnie od tego, ile mamy lat. Poniżej cztery kolejne historie. Główni bohaterowie: dzieci i Pan Bóg.

Daj tatusiowi pracę!

Dziennikarka portali wiara.pl i gosc.pl Ola Pietryga zdenerwowała się kiedyś na… Pana Boga. Mąż nie miał pracy. W domu brakowało pieniędzy, przybywało awantur, atmosfera była coraz bardziej napięta, a Pan Bóg… milczał. Pewnego wieczoru do Oli podszedł syn Franek. Miał wtedy niecałe trzy lata. – Mamo, daj cukierka… – poprosił. – Teraz nie, zaraz będzie kolacja – odmówiła. Franek jednak nie rezygnował. Zaczął tupać nóżkami i protestować coraz mocniej. Ola postanowiła wykorzystać reakcję chłopca. Wzięła go na kolana i powiedziała: – Franuś, tak jak przed chwilą krzyczałeś o cukierka, tak samo teraz głośno wołaj do Pana Boga, żeby tatusiowi dał pracę. Rozzłoszczony Franek spojrzał na krzyż i… razem z mamą zaczął wołać do Boga: „Daj tatusiowi pracę!… Daj tatusiowi pracę!…”. W tej samej chwili w pokoju obok, gdzie siedział tata, zadzwonił telefon. Głos po drugiej stronie słuchawki zaprosił tatę Franka na rozmowę w sprawie…

Chcemy zobaczyć czołg

W święto Narodzenia Matki Bożej, 8 września, rodzina Franka Kucharczaka, znanego czytelnikom „Małego Gościa” jako Franek fałszerz, postanowiła podziękować Maryi za prezenty, jakie tego dnia dostaną od niebieskiej Solenizantki. Wierzyli, że nie może być inaczej. Po Mszy w sanktuarium maryjnym w Pszowie 8-letni wtedy Jacek zapytał tatę, czy w Polsce są czołgi T-34 (typu Rudy 102) i czy można do nich wejść. – Pewnie gdzieś są – odpowiedział Franek. – Może w Muzeum Wojska Polskiego… Ale Jacek i jego starszy brat Michał chcieli zobaczyć czołgi tego dnia. Dziwnym trafem mama dowiedziała się, że w pobliżu odbywa się festyn, gdzie można podziwiać sprzęt wojskowy. – Jedźmy tam! – chłopcy wierzyli, że zobaczą wymarzony czołg. W końcu umówili się z Maryją, że dostaną prezenty. Tata jednak szczerze w to wątpił. – Podjeżdżamy. Już z daleka widziałem ciężarówki wojskowe, haubice i stojący na lawecie… czołg T-34 – wspomina Franek. – Chłopcy nie dość, że na własne oczy zobaczyli czołg, to jeszcze jako jedni z pierwszych mogli wejść do środka i zobaczyć, jak działa! <

Chcę spotkać ulubionego piłkarza

Był rok 2012 – Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. 6-letni wtedy Grześ jechał ze swoim tatą samochodem. „Tato, chciałbym spotkać mojego ulubionego piłkarza, Kubę Błaszczykowskiego” – powiedział nagle. Tata Michał Nikodem, z zawodu dziennikarz, wiedział, że takie spotkanie – zwłaszcza w czasie międzynarodowego turnieju – graniczy z cudem. – Kiedy zorientowałem się, że  jako racjonalny dorosły tłumaczę mojemu synkowi, że „pewnie się nie da”, nagle zawstydziłem się...  Gdzie moja wiara?! – wspomina Michał. – „Grzesiu, co robimy kiedy mamy marzenia, które wydają się niemożliwe do spełnienia?”. „Modlimy się” – odpowiedział Grześ i dodał: „Panie Jezu, zorganizuj mi spotkanie z Kubą Błaszczykowskim, bo to mój ulubiony piłkarz. Amen”. Po powrocie do domu chłopiec od razu narysował laurkę dla piłkarza. Mocno wierzył, że go spotka. Zabrał ją nawet na targ, gdzie pojechał z tatą po truskawki. Niestety, tego dnia Kuba Błaszczykowski nie kupował truskawek… – Następnego dnia rano w redakcji usłyszałem, że gościem wieczornego programu będzie… Kuba Błaszczykowski – opowiada Michał. – Byłem zszokowany, że Bóg tak szybko odpowiedział na pełną ufności modlitwę Grzesia. Wróciłem do domu. Synek cały czas gdzieś pod ręką miał laurkę dla Kuby. „Jedziesz ze mną?” – zapytałem nie do końca tłumacząc gdzie. Wieczorem pojechaliśmy do mojej pracy i… spotkaliśmy piłkarza Kubę Błaszczykowskiego. Grześ wręczył mu laurkę, przybili sobie piątkę i zrobili zdjęcie. Grześ do dziś ma je w swoim pokoju.

Żeby spadł śnieg…

Pewnej bezśnieżnej zimy dzieci Przemka Kucharczaka, dziennikarza „Gościa Niedzielnego”, modliły się o śnieg. – Rano wyjeżdżałem do pracy, słońce świeciło jasno, zupełnie nie zapowiadało się na śnieg – opowiada Przemek. – Tato, nie ma śniegu, a ja się modliłam… – powiedziała rozżalona córka. Próbowałem jakoś usprawiedliwić Pana Boga, co okazało się całkiem niepotrzebne. Nie minęło pół godziny, niebo zachmurzyło się i zaczął padać bardzo gęsty śnieg! Gdy dojechałem do pracy, miasto było już zasypane. To wszystko przez moje dzieci – tłumaczyłem kolegom – śmieje się Przemek. Dziennikarz ma też swoje wspomnienia związane z hojnością Pana Jezusa. Kiedy był małym chłopcem, ze swoimi braćmi i siostrą często chodził do lasu. – Szliśmy zwykle uroczą ścieżką między płotami. W połowie drogi między naszym domem a lasem po prawej stronie było pole – wspomina. – To miejsce bardzo mi się podobało. Pamiętam, że mówiłem Panu Jezusowi, że jak będę duży, to chciałbym tam zamieszkać – opowiada. – Przed ślubem moja żona w prezencie od swojej cioci dostała… pole znajdujące się dokładnie w tym miejscu. Dzisiaj stoi tam nasz dom.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..