Moja przyjaciółka była katoliczką. Teraz należy do Świadków Jehowy. Namawia mnie, bym poszła z nią chociaż na ich spotkanie. Nie wiem, czy powinnam… Nie chcę też zawieść przyjaciółki. Ania
Droga Aniu! Przyjaźń to piękna sprawa. Przyjaciele pomagają nam iść przez życie. Czasem jednak zdarza się tak, że przyjaciel zejdzie na złą drogę. Wtedy trzeba mieć odwagę go napomnieć. Bez prawdy nie można budować przyjaźni. W przypadku twojej koleżanki prawda jest taka, że odejście od wiary katolickiej jest czymś złym. Dlaczego? Bo wiara w Jezusa Chrystusa to największy skarb, jaki mamy jako chrześcijanie. Nikt nie zamienia złota na żelazny złom. Świadkowie Jehowy nie są chrześcijanami. To sekta powstała w 1870 roku w USA, która po swojemu tłumaczy Pismo Święte i manipuluje ludźmi, którzy do niej należą. Aktywnie pozyskują nowych wyznawców zwykle spośród katolików. Wmawiają ludziom, że Kościół sfałszował przesłanie Pisma Świętego. Sami nie wierzą w Jezusa jako Syna Bożego, prawdziwego Boga i człowieka, który przyszedł nas zbawić. A ta prawda jest sercem Ewangelii. Już kilka razy zapowiadali koniec świata na konkretny dzień. Te „proroctwa” się oczywiście nie spełniły, co ich wystarczająco kompromituje. Na pamięć znają kilka fragmentów z Biblii, które mają być dowodem na prawdziwość ich teorii. Niestety, katolicy, którzy zaczynają z nimi rozmowę, często nie potrafią obronić swojej wiary, bo słabo znają Pismo Święte i nauczanie Kościoła. Wracając do twojego pytania, odradzałbym zdecydowanie pójście na spotkanie Świadków Jehowy. Istnieje niebezpieczeństwo, że namieszają Ci w głowie i zasieją wątpliwości. Z całą pewnością będą Cię namawiali do przejścia na ich wiarę. Nie wolno narażać się na coś takiego. Możesz mi odpowiedzieć, że czujesz się pewna w wierze i chcesz tylko zrobić przyjemność przyjaciółce. Niestety, jest rzeczą pewną, że na takim spotkaniu zostaniesz powitana jako kandydatka na wyznawcę tej dziwnej sekty. I możesz nie mieć siły ani argumentów, by się bronić. Przyjaźń z Chrystusem jest o niebo więcej warta niż przyjaźń z najlepszą nawet przyjaciółką. Radziłbym więc raczej ostrzec koleżankę, że weszła na fałszywą drogę. Może wpłynęli na nią rodzice? Nie wiem, ale namawiałbym Cię, Aniu, do ostrożności. Obawiam się, że trwanie w przyjaźni z tą dziewczyną będzie trudne, ponieważ temat wiary będzie wracał. A przyjaźń buduje się także na wspólnocie wartości. Przy tak dużej różnicy w kwestii wiary musisz jasno zaznaczyć granicę, czyli dać swojej przyjaciółce wyraźnie do zrozumienia, że wierzysz w Chrystusa i nie poświęcisz tej wiary w imię przyjaźni.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.