Jest wieczór. Laptop na kolanach, sprawdzam jeszcze maile. Są odpowiedzi, na które czekałam…
M yślę o Tobie… Myślę też o Izie Paszkowskiej, mojej bardzo dobrej koleżance redakcyjnej, powierniczce naszych czytelników. Tak jak mój wieczór dziś, kiedy mam napisać wspomnienie o Izie, wyglądał jej każdy wieczór. W ciągu dnia praca, rodzina, dzieci, wnuki, a wieczorem… Wy, czytelnicy „Małego Gościa”, jej druga rodzina – wirtualna, choć wiem, że niektórych z Was poznała osobiście. Na jej odpowiedzi czekaliście codziennie. Nie było dnia bez listu. Nie było wieczoru bez jej odpowiedzi. Gdy zachorowała, wielu pytało: „Co u Pani Izy? Czy jest lepiej?” i mówiło: „Proszę przekazać, że pamiętam, że się modlę…”, i życzyło powrotu do zdrowia. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że wróci. Zresztą na początku, gdy choroba zmusiła ją do pozostania w szpitalu, wciąż powtarzała: „Jak tylko siły wrócą, od razu siadam i odpisuję na listy”. Tak się jednak nie stało. Wczesnym rankiem w Niedzielę Palmową przyszedł Pan Jezus i zabrał Izę do nieba.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.