Ta scena wygląda naprawdę groźnie, wręcz filmowo (raczej nie komedia, ale thriller). A oto główni bohaterowie.
Po lewej zaskroniec zwyczajny. Niejadowity i niegroźny dla człowieka. Co innego dla ropuchy, która właśnie wyszła mu na spotkanie... A raczej to wąż spotkał ropuchę. Bo zaskrońce żywią się płazami. Ropucha miała dwa wyjścia – próbować ucieczki albo pokazać się od... groźnej strony. Dobrze wiedziała, że jest zbyt wolna, by czmychnąć przed napastnikiem sprinterem. Wybrała więc opcję numer dwa. Twardo oparła się na przednich kończynach. Tylne uniosła w górę. I zaczęła się nadymać. Niczym balon. Odważnie stanęła przodem do węża. Ale nie po to, by rzucić mu złowieszcze spojrzenie. Zaskroniec miałby po prostu spory kłopot, gdyby zechciał połknąć ropuchę, zaczynając od głowy. Dzielny płaz miał jeszcze jedną ukrytą broń. Jego skórę pokrywają brodawki... A w nich są gruczoły jadowe. Pierwsze pytanie, jakie kiełkuje w głowie obserwującego to niesamowite zdjęcie, brzmi: co wydarzy się za chwilę? W rzeczywistości, o czym zapewnia holenderski fotograf, pełne napięcia wyczekiwanie na kolejny ruch trwało aż pół minuty. Po czym wąż zrezygnował. Oddalił się w poszukiwaniu innej ofiary. A ropucha... Z pewnością odetchnęła z ulgą. I jeszcze jedno. Wyobraźcie to sobie – cała historia rozegrała się w Polsce.